piątek, 19 lipca 2013

32. Pakt

Wiecie jak to jest, gdy nagle okazuje się, że jedna osoba jest całym waszym światem? Zapewne niektórzy tak… Każda chwila spędzona z Wojtkiem utwierdzała mnie w przekonaniu, że to ten wyśniony, jedyny. To śmieszne, że piętnastolatka ślepo wierzy, iż osiemnastoletni chłopak jest na tyle dojrzały, by pokochać na zawsze. Jednak gdyby ktoś wynalazł wehikuł czasu i mogłabym cofnąć czas – spędziłabym po raz kolejny każdą sekundę z Nim, w ten sam sposób. Znowu wpatrywałabym się z uwielbieniem w jego ogromne brązowe tęczówki z żółtymi plamkami wokół źrenic. Bawiłabym się jego długimi, czarnymi włosami, które z reguły wiązał w kucyk. Obrysowywałabym jego wargi palcem wskazującym lewej ręki. Bez namysłu powtórzyłabym te wszystkie chwile, które dane mi było z Nim spędzić. Nauczył mnie tak wiele…
Wojtek był inny, a zarazem podobny do swojego brata. A może to Piotrek starał się być kopią starszego? Nie to raczej nie tak… Obaj mieli w genach bezczelność, jednak Rudy nie próbował bawić się w zakłamanego skurwiela. Nie w jego stylu było zakładanie maski obojętności, zawsze był przesadnie otwarty. I niejednokrotnie łapałam się na myśli, że drugiego takiego chama nie znajdę. Z pewnością wyrósł już ze szczeniackich zachowań. Z reguły stawiał sprawy jasno. Nie lubił niedomówień. Można śmiało powiedzieć, że wręcz brzydził się nimi. Nigdy nie było tak, że coś leży po środku jak szary pomiędzy białym, a czarnym. Zawsze było takie albo takie. Inaczej nie dało rady. Nie owijał też w bawełnę. Wychodził z założenia, że prawda wyzwala, więc obdarzał wszystkich swoimi myślami, nie dbając o to, czy ktoś poczuje się urażony. Cholernie mnie to pociągało. O dziwo nie zachwycałam się jego urodą. I chociaż Stwórca nie poskąpił mu tej ostatniej, obdarzył go czymś jeszcze – zniewalającym charakterem. Z jego ust nawet najgorsza prawda była ambrozją.
Któregoś dnia nad ranem, obudziłam się, czując na sobie jego wzrok. Patrzył na mnie z uśmiecham. Nie wiedziałam wtedy, o co mu chodzi. A on wyjaśnił mi, że pomylił się w ocenie mojej skromnej osoby. Okazało się, że z początku uważał mnie za skrajną idiotkę pokroju Emilki. W miarę poznawania, zmienił zdanie, gdyż zyskałam w jego oczach. Nie byłam aż tak beznadziejna. Gładko przełknęłam ów komplement. Miałam zamiar zapytać go, czemu zaczął się ze mną spotykać, skoro sprawiałam tak koszmarne, pierwsze wrażenie. Nie mogłam, bo sam zaczął mi wyjaśniać. I w taki oto sposób płynnie przeszedł ode mnie do Baśki. Przez blisko czterdzieści minut rozwodził się o swoich odczuciach. A ja słuchałam. Podobnie jak wiele razy później, nie śmiałam mu przerwać. Jego delikatny, spokojny ton głosu hipnotyzował mnie. Chciałam słyszeć więcej, bo dzięki temu mogłam poznawać jego duszę. I mimo tego że jego słowa mnie bolały, a w sercu kiełkowała zazdrość, pozwoliłam mu mówić. Nie wiem, czy miał wtedy chwilę jasnowidzenia. Jednak z biegiem czasu jego słowa nabrały dla mnie sensu. Baśka i Piotrek na zawsze mieli być tylko dla siebie. Dziwiło mnie to, że pomimo swego zachwytu, nie próbował zdobyć tej dziewczyny. Tylko, że Wojtek nie był taki. Nie wtrącał się tam, gdzie było już dwoje ludzi. Zawsze powtarzał, że troje to już tłok.
W pewnym momencie przestał mówić. Wtulił się we mnie i po chwili zasnął. A ja leżałam patrząc w sufit, z niejasnym przeczuciem, że to dopiero początek. Nie pomyliłam się. To była jedna z pierwszych dziwnych rozmów, które z nim odbyłam. Miała wiele następczyń, z których jedna wbiła mi się klinem w pamięć. Był dziewiętnasty listopada, a mój nawiedzony Wojciech postanowił, że złoży mi wizytę przed umówionym czasem.
Niedziela z reguły jest dniem wypoczynku. Niby weekend ma się ku końcowi, ale młodzież cieszy się jej ostatnimi godzinami. W tym przypadku było trochę inaczej. W pokoju pewnej dziewczyny panował chaos. Pomieszczenie zaczynało powoli tęsknić za latami, w których królował w nim ład. Niestety tradycją stało się, że szykując się na kolejne spotkanie z tym jedynym, ciemnowłosa przewracała wszystko do góry nogami, poszukując czegoś, co nadawałoby się do ubrania. Niestety każdy z wybranych zestawów, po głębszym zastanowieniu lądował na podłodze lub szczęśliwie opadał na któryś z mebli. Niby pocieszała się, że ma jeszcze dwie godziny na to, żeby się wystroić, ale jakoś nie było to zbyt przekonujące. Znała tego chłopaka na tyle, by wiedzieć, że poruszał się w innej czasoprzestrzeni. I to właśnie sprawiało, że w jej serce wkradał się niepokój. Po raz kolejny odrzuciła z gniewem niepasujący element stroju. But powinien trafić w drzwi i odbić się od nich z głuchym odgłosem. Jakież było jej zdziwienie, gdy zamiast wyczekiwanego dźwięku usłyszała syk, który przerodził się w śmiech.
- Miałeś być o dwudziestej!
- Również tęskniłem i nie mogłem się doczekać naszego spotkania. Widzę, że jesteś w twórczym szale – dodał z uśmiechem, który dziewczyna odebrała jako pobłażliwy.
- Zdajesz sobie sprawę, że gdybyś przyszedł później, zastałbyś mnie już ubraną? – Gdyby wzrok mógł uśmiercać, niechybnie chłopak przeniósł by się na ten inny, lepszy świat.
- To nie byłoby tak ciekawe, jak oglądanie ciebie w tym syfie i dresie – powiódł wzrokiem pełnym aprobaty, a następnie zatrzymał go na dziewczynie. – Nie krzyw się, bo wreszcie widzę cię w naturalnym środowisku. I to jest fajny widok – trudno było nie zauważyć zadowolenia w jego głosie. Jednak dziewczyna odebrała to jako kolejny atak.
- Mówisz to, bo chcesz się ze mnie ponapierdalać.
- Oj, nie zrozumiałaś mnie, moja mała Madziu. Mówię tak, bo lubię naturalne kobiety. A muszę przyznać, że ciekawiło mnie, czy zawsze jesteś tak odpicowana, jak ta pannica młodego – niechęć, która pojawiła się na jego twarzy, była porównywalna do zdziwienia Magdy.
- Nie rozumiem, czemu jej nie lubisz. Przecież Angela to normalna dziewczyna. Mógł trafić gorzej – dodała, przypominając sobie o istnieniu Emilki. Nie potrafiła pogodzić się z myślą, że Wojtek nie akceptował nowej dziewczyny brata.
Po jej słowach zapadła cisza, w czasie trwania której twarz chłopaka nie wyrażała już żadnych uczuć. Może to i lepiej, bo piętnastolatka mogłaby, poczuć się urażona politowaniem, które rozrastało się w jego myślach. Owszem, lubił ją nawet bardzo, ale momentami zachowywała się, jak godne pożałowania, naiwne dziewczątko. A on nie lubił takich istot. Denerwowały go, podobnie jak ociekająca słodkością, głupiutka pannica, która z premedytacją wystawiała na pokaz swoje duże piersi. Jej sposób bycia, tona makijażu i idiotyczne teksty sprawiały, że miał ochotę ją uderzyć. Młode kurwiątko, które udając niewinną, oddaje się przy pierwszej nadarzającej się okazji. W zasadzie pod tym względem, mógł uważać Magdę za podobną, no ale miała jego – dziwkarza, który nauczy ją szacunku do siebie samej. To śmieszne, że zawsze trafiały mu się kobiety, których styl bycia, w jakiś sposób grał mu na nerwach. Zawsze marzyła mu się czysta i naturalna, zarazem otwarta na otoczenie, spontaniczna oraz dzika dziewczyna. O dziwo spotkał ją, ale nie była dla niego. Należała do młodszego, chociaż ten ją odrzucił. Wojtek wiedział jednak, że była przeznaczona jego bratu. Dlatego też zbliżył się do Magdy, która broniła się przed stąpaniem w blasku tego słońca, jednak była od niego zależna. Jego plan polegał na tym, by pokazać wszystkim wyjątkowość Baśki. Nie przewidział tylko tego, że dziewczyna będzie miała dość i prawie ciągłego wysłuchiwania opowieści o nim, więc na wszelki wypadek ograniczyła kontakt z nim do zera.
Spojrzał na Magdę, która w milczeniu obserwowała go od przeszło trzydziestu minut. Ani razu nie przerwała ciszy. Nie padło żadne pytanie. Nawet nie próbowała zwrócić na siebie jego uwagi. Pozwoliła mu, odpłynąć do własnego świata. I to właśnie w niej lubił.
- Wiesz, że lubię to, jak cenisz czyjąś potrzebę oddania się przemyśleniom? – Zapytał, uśmiechając się.
- Tak. Możesz odpowiedzieć mi na jedno pytanie?
- Jakie?
- Czemu tak bardzo nie lubisz Angeliki?
- Po prostu ona jest z tych, które bez zastanowienia oddają się facetowi przy pierwszej okazji. A mój brat, z racji tego, że jest kutasem, nie powinien mieć do czynienia z tego typu dziewczynami. Później zacznie wymagać, by inne zachowywały się tak samo.
- Mnie też masz za kurwę? – Gorycz i smutek w jej głosie były nieznośne.
- Nie. Jestem typ pierwszym – powiedział z nieukrywaną dumą, patrząc na nią łagodnie. – Poza tym nie sądzę, żebyś oddała się w ostatnim czasie jeszcze komuś. No chyba, że się mylę? – Dodał śmiejąc się, z jej oburzonej miny. – Gwarantuję ci, że już nikomu się tak nie oddasz…
- Czyżbyś chciał mnie mieć na zawsze? – Spojrzała na niego z nadzieją.
- Wiem, że się zakochujesz – powiedział głosem, w którym słychać było smutek. – Nie chcę robić ci nadziei, mówiąc, że odwzajemniam to uczucie. Owszem lubię spędzać z tobą czas i to, że nie muszę zamykać ci buzi, wkładając do niej chuja, żebyś przestała mówić od rzeczy. Cenię sobie nasze wspólne milczenie i tęsknotę za twoim dotykiem. Nie – na chwilę obecną cię nie kocham. I nie – nie będę obiecywał, że jutro się to zmieni. Wierności też nie mogę, ci przysiąc, bo nie wiem, czy mając ku temu okazję, nie pójdę za zrywem chuja. Jeśli zdecydujesz się być mimo wszystko dla mnie, postaram się dać ci szczęście. Magda, ja nie chcę cię skrzywdzić – powiedział głosem pełnym desperacji – po prostu któregoś dnia mogę to zrobić.
Po raz kolejny zapadła pomiędzy nimi cisza. Tyle, że ta była nieznośna. Patrząc w oczy dziewczyny, Wojtek dostrzegał źle ukrywany ból. Pierwszy raz zaczął mieć do siebie żal, że pozwolił sobie na szczerość. Tyle, że dotąd traktował ją jak kumpla. Co prawda miał on fajne, duże, jędrne piersi i zajebiste pośladki, poza tym genialnie całował. Jednak nie była to jeszcze ukochana dziewczyna.
Magda przez chwilę trawiła swoją porażkę, którą były zawiedzione marzenia. Liczyła, że usłyszy słowo kocham, tymczasem dostała zwykłe lubię okraszone wianuszkiem niewiedzy. Znała go jednak na tyle, by wiedzieć, że szczerość była jego dewizą. Prawda bodła nie tyle oczy, co serce. Jednak wciąż pozostawała nadzieja na wspólnie spędzony czas. Łudziła się, że pewnego dnia ten chłopak, który znany był z romansów, powie jej, że jednak go zdobyła. Doszła do wniosku, że warto będzie czekać. Tymczasem uśmiechnęła się, chociaż jej oczy chciały zalać się łzami. Podniosła się, przeszła dzielącą ich odległość i usiadła na kolanach zaskoczonego chłopaka. Wtuliła się w niego z ufnością, zadając pytanie, którego najmniej się spodziewał.
- Czemu mam wrażenie, że chciałbyś znowu zobaczyć Piotrka z Baśką? Przecież okazało się, że ona nic do niego nie czuje – powiedziała cicho, a jej słowa zdziwiły chłopaka, który widział coś innego.
- Może dlatego, że zza konsoli można bezkarnie obserwować ludzi. Musisz mi to wybaczyć, ale moim zdaniem ta dziewczyna jest najdoskonalszą z istot stworzonych przez Boga.
- A to niby czemu? – Nie próbowała nawet ukrywać swojego oburzenia.
- Może dlatego, że jako jeden z niewielu widzę, kto tak naprawdę kocha mojego brata. Trudno tego nie zauważyć… Była w „EB” na tej imprezie z okazji „Dnia chłopaka”. No tak, zjawiła się – powtórzył z łagodnym uśmiechem. – Młody gniewny też ją dostrzegł i to, że płakała. To pewnie dlatego wyszedł.
- Szymon gadał wtedy z Baśką? Ale po jaką cholerę ona wtedy przyszła?
- Nie wiem, czy z nią rozmawiał. Jestem jednak pewien, że pojawiła się tam ze względu na Piotrka. Gdyby nie był zajęty obściskiwaniem się z inną, może wszystko potoczyłoby się inaczej.
- To by wiele wyjaśniało – powiedziała bardziej do siebie, niż do chłopaka. – Skoro chcesz, żeby Czarny był z kimś, kto go kocha i akceptuje, pozwól sobie na to samo. To nic, że nie odwzajemniasz mojego uczucia. Moje musi nam wystarczyć – wypowiedziała te słowa tak miękko, a zarazem z takim zdecydowaniem, że chłopak nie śmiał protestować.
- Młody też ją kocha i prędzej, czy później będą razem.
Nie wiadomo, czy miał wtedy chwilę jasnowidzenia, czy też mówił pod wpływem nadziei, która wypełniała jego serce. Przez chwilę wpatrywał się w tęczówki w kolorze toffi, myśląc, że tak naprawdę nie poznał w ogóle ich właścicielki. Uśmiechnął się, po czym złożył delikatny pocałunek na ustach Magdy. Przyjął propozycję paktu, który ich powiązał. Jego serce przyspieszyło. A ta nagła zmiana rytmu, nie do końca powiązana była z rosnącym podnieceniem.



Nie wiedzieć czemu, ale jestem dumna z tej notki. Postanowiłam lekko przybliżyć skomplikowanego Wojciecha Cz. Jak widać, moja droga Carlo, miałaś dobre przeczucie co do niego. Dostałam twórczego polotu. Jeden dzień wolnego i dziesięć notek gotowych.

Życie jest piękne. Wiecie o tym?

2 komentarze:

  1. Hemmm.... Dobrnęłam i tutaj :). Muszę się trochę wziać za nadrabianie Twoich rozdziałów. W sumie to nie spodziewałam się Ciebie. Ach, minął już rok, powiadasz? Tak, że tego... Spodziewaj się, że pojawią się wkrótce komentarze ode mnie (ale takie odnośnie rozdziałów)
    Pozdro (y)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, czytałam jak zahipnotyzowana :D W dodatku uwielbiam Yirumę i po prostu ta muzyka dopełniła wszystkiego :) z jednej strony cieszę się, że Wojtek był szczery, ale z drugiej to musiało zaboleć.. W sumie rozumiem, co poczuła Magda, dlatego podziwiam ją, że potrafiła to przyjąć z takim spokojem, ja od razu dałabym facetowi w twarz, ale ona go naprawdę kocha, a jak ktoś kocha to potrafi wybaczyć wszystko, czekać całe wieki na tego kogoś i w ogóle inne cudowne rzeczy.. A Wojtek zobaczymy czy miał rację co do Baśki i Piotrka, bardzo mnie to ciekawi.. Chociaż ja wciąż nie rozumiem, dlaczego nasza Basia tak bardzo na nich wszystkich działa i mają ją za taki ideał.. Lubię naprawdę mocno to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń