Wiecie jak to
jest, gdy nagle okazuje się, że jedna osoba jest całym waszym światem? Zapewne
niektórzy tak… Każda chwila spędzona z Wojtkiem utwierdzała mnie w przekonaniu,
że to ten wyśniony, jedyny. To śmieszne, że piętnastolatka ślepo wierzy, iż
osiemnastoletni chłopak jest na tyle dojrzały, by pokochać na zawsze. Jednak
gdyby ktoś wynalazł wehikuł czasu i mogłabym cofnąć czas – spędziłabym po raz
kolejny każdą sekundę z Nim, w ten sam sposób. Znowu wpatrywałabym się z
uwielbieniem w jego ogromne brązowe tęczówki z żółtymi plamkami wokół źrenic.
Bawiłabym się jego długimi, czarnymi włosami, które z reguły wiązał w kucyk.
Obrysowywałabym jego wargi palcem wskazującym lewej ręki. Bez namysłu
powtórzyłabym te wszystkie chwile, które dane mi było z Nim spędzić. Nauczył
mnie tak wiele…
Wojtek był
inny, a zarazem podobny do swojego brata. A może to Piotrek starał się być
kopią starszego? Nie to raczej nie tak… Obaj mieli w genach bezczelność, jednak
Rudy nie próbował bawić się w zakłamanego skurwiela. Nie w jego stylu było
zakładanie maski obojętności, zawsze był przesadnie otwarty. I niejednokrotnie
łapałam się na myśli, że drugiego takiego chama nie znajdę. Z pewnością wyrósł
już ze szczeniackich zachowań. Z reguły stawiał sprawy jasno. Nie lubił
niedomówień. Można śmiało powiedzieć, że wręcz brzydził się nimi. Nigdy nie
było tak, że coś leży po środku jak szary pomiędzy białym, a czarnym. Zawsze
było takie albo takie. Inaczej nie dało rady. Nie owijał też w bawełnę.
Wychodził z założenia, że prawda wyzwala, więc obdarzał wszystkich swoimi
myślami, nie dbając o to, czy ktoś poczuje się urażony. Cholernie mnie to
pociągało. O dziwo nie zachwycałam się jego urodą. I chociaż Stwórca nie
poskąpił mu tej ostatniej, obdarzył go czymś jeszcze – zniewalającym
charakterem. Z jego ust nawet najgorsza prawda była ambrozją.
Któregoś dnia
nad ranem, obudziłam się, czując na sobie jego wzrok. Patrzył na mnie z
uśmiecham. Nie wiedziałam wtedy, o co mu chodzi. A on wyjaśnił mi, że pomylił
się w ocenie mojej skromnej osoby. Okazało się, że z początku uważał mnie za
skrajną idiotkę pokroju Emilki. W miarę poznawania, zmienił zdanie, gdyż
zyskałam w jego oczach. Nie byłam aż tak beznadziejna. Gładko przełknęłam ów
komplement. Miałam zamiar zapytać go, czemu zaczął się ze mną spotykać, skoro
sprawiałam tak koszmarne, pierwsze wrażenie. Nie mogłam, bo sam zaczął mi
wyjaśniać. I w taki oto sposób płynnie przeszedł ode mnie do Baśki. Przez
blisko czterdzieści minut rozwodził się o swoich odczuciach. A ja słuchałam.
Podobnie jak wiele razy później, nie śmiałam mu przerwać. Jego delikatny,
spokojny ton głosu hipnotyzował mnie. Chciałam słyszeć więcej, bo dzięki temu
mogłam poznawać jego duszę. I mimo tego że jego słowa mnie bolały, a w sercu
kiełkowała zazdrość, pozwoliłam mu mówić. Nie wiem, czy miał wtedy chwilę
jasnowidzenia. Jednak z biegiem czasu jego słowa nabrały dla mnie sensu. Baśka
i Piotrek na zawsze mieli być tylko dla siebie. Dziwiło mnie to, że pomimo
swego zachwytu, nie próbował zdobyć tej dziewczyny. Tylko, że Wojtek nie był
taki. Nie wtrącał się tam, gdzie było już dwoje ludzi. Zawsze powtarzał, że
troje to już tłok.
W pewnym
momencie przestał mówić. Wtulił się we mnie i po chwili zasnął. A ja leżałam
patrząc w sufit, z niejasnym przeczuciem, że to dopiero początek. Nie pomyliłam
się. To była jedna z pierwszych dziwnych rozmów, które z nim odbyłam. Miała
wiele następczyń, z których jedna wbiła mi się klinem w pamięć. Był
dziewiętnasty listopada, a mój nawiedzony Wojciech postanowił, że złoży mi
wizytę przed umówionym czasem.
Niedziela
z reguły jest dniem wypoczynku. Niby weekend ma się ku końcowi, ale młodzież
cieszy się jej ostatnimi godzinami. W tym przypadku było trochę inaczej. W
pokoju pewnej dziewczyny panował chaos. Pomieszczenie zaczynało powoli tęsknić
za latami, w których królował w nim ład. Niestety tradycją stało się, że
szykując się na kolejne spotkanie z tym jedynym, ciemnowłosa przewracała
wszystko do góry nogami, poszukując czegoś, co nadawałoby się do ubrania.
Niestety każdy z wybranych zestawów, po głębszym zastanowieniu lądował na
podłodze lub szczęśliwie opadał na któryś z mebli. Niby pocieszała się, że ma
jeszcze dwie godziny na to, żeby się wystroić, ale jakoś nie było to zbyt
przekonujące. Znała tego chłopaka na tyle, by wiedzieć, że poruszał się w innej
czasoprzestrzeni. I to właśnie sprawiało, że w jej serce wkradał się niepokój.
Po raz kolejny odrzuciła z gniewem niepasujący element stroju. But powinien
trafić w drzwi i odbić się od nich z głuchym odgłosem. Jakież było jej
zdziwienie, gdy zamiast wyczekiwanego dźwięku usłyszała syk, który przerodził
się w śmiech.
- Miałeś być o
dwudziestej!
- Również
tęskniłem i nie mogłem się doczekać naszego spotkania. Widzę, że jesteś w
twórczym szale – dodał z uśmiechem, który dziewczyna odebrała jako pobłażliwy.
- Zdajesz
sobie sprawę, że gdybyś przyszedł później, zastałbyś mnie już ubraną? – Gdyby
wzrok mógł uśmiercać, niechybnie chłopak przeniósł by się na ten inny, lepszy
świat.
- To nie
byłoby tak ciekawe, jak oglądanie ciebie w tym syfie i dresie – powiódł
wzrokiem pełnym aprobaty, a następnie zatrzymał go na dziewczynie. – Nie krzyw
się, bo wreszcie widzę cię w naturalnym środowisku. I to jest fajny widok –
trudno było nie zauważyć zadowolenia w jego głosie. Jednak dziewczyna odebrała
to jako kolejny atak.
- Mówisz to,
bo chcesz się ze mnie ponapierdalać.
- Oj, nie
zrozumiałaś mnie, moja mała Madziu. Mówię tak, bo lubię naturalne kobiety. A
muszę przyznać, że ciekawiło mnie, czy zawsze jesteś tak odpicowana, jak ta
pannica młodego – niechęć, która pojawiła się na jego twarzy, była porównywalna
do zdziwienia Magdy.
- Nie
rozumiem, czemu jej nie lubisz. Przecież Angela to normalna dziewczyna. Mógł
trafić gorzej – dodała, przypominając sobie o istnieniu Emilki. Nie potrafiła
pogodzić się z myślą, że Wojtek nie akceptował nowej dziewczyny brata.
Po
jej słowach zapadła cisza, w czasie trwania której twarz chłopaka nie wyrażała
już żadnych uczuć. Może to i lepiej, bo piętnastolatka mogłaby, poczuć się
urażona politowaniem, które rozrastało się w jego myślach. Owszem, lubił ją
nawet bardzo, ale momentami zachowywała się, jak godne pożałowania, naiwne
dziewczątko. A on nie lubił takich istot. Denerwowały go, podobnie jak
ociekająca słodkością, głupiutka pannica, która z premedytacją wystawiała na
pokaz swoje duże piersi. Jej sposób bycia, tona makijażu i idiotyczne teksty
sprawiały, że miał ochotę ją uderzyć. Młode kurwiątko, które udając niewinną,
oddaje się przy pierwszej nadarzającej się okazji. W zasadzie pod tym względem,
mógł uważać Magdę za podobną, no ale miała jego – dziwkarza, który nauczy ją
szacunku do siebie samej. To śmieszne, że zawsze trafiały mu się kobiety,
których styl bycia, w jakiś sposób grał mu na nerwach. Zawsze marzyła mu się
czysta i naturalna, zarazem otwarta na otoczenie, spontaniczna oraz dzika
dziewczyna. O dziwo spotkał ją, ale nie była dla niego. Należała do młodszego,
chociaż ten ją odrzucił. Wojtek wiedział jednak, że była przeznaczona jego
bratu. Dlatego też zbliżył się do Magdy, która broniła się przed stąpaniem w
blasku tego słońca, jednak była od niego zależna. Jego plan polegał na tym, by
pokazać wszystkim wyjątkowość Baśki. Nie przewidział tylko tego, że dziewczyna
będzie miała dość i prawie ciągłego wysłuchiwania opowieści o nim, więc na
wszelki wypadek ograniczyła kontakt z nim do zera.
Spojrzał
na Magdę, która w milczeniu obserwowała go od przeszło trzydziestu minut. Ani
razu nie przerwała ciszy. Nie padło żadne pytanie. Nawet nie próbowała zwrócić
na siebie jego uwagi. Pozwoliła mu, odpłynąć do własnego świata. I to właśnie w
niej lubił.
- Wiesz, że
lubię to, jak cenisz czyjąś potrzebę oddania się przemyśleniom? – Zapytał,
uśmiechając się.
- Tak. Możesz
odpowiedzieć mi na jedno pytanie?
- Jakie?
- Czemu tak
bardzo nie lubisz Angeliki?
- Po prostu
ona jest z tych, które bez zastanowienia oddają się facetowi przy pierwszej
okazji. A mój brat, z racji tego, że jest kutasem, nie powinien mieć do
czynienia z tego typu dziewczynami. Później zacznie wymagać, by inne
zachowywały się tak samo.
- Mnie też
masz za kurwę? – Gorycz i smutek w jej głosie były nieznośne.
- Nie. Jestem
typ pierwszym – powiedział z nieukrywaną dumą, patrząc na nią łagodnie. – Poza
tym nie sądzę, żebyś oddała się w ostatnim czasie jeszcze komuś. No chyba, że
się mylę? – Dodał śmiejąc się, z jej oburzonej miny. – Gwarantuję ci, że już
nikomu się tak nie oddasz…
- Czyżbyś
chciał mnie mieć na zawsze? – Spojrzała na niego z nadzieją.
- Wiem, że się
zakochujesz – powiedział głosem, w którym słychać było smutek. – Nie chcę robić
ci nadziei, mówiąc, że odwzajemniam to uczucie. Owszem lubię spędzać z tobą
czas i to, że nie muszę zamykać ci buzi, wkładając do niej chuja, żebyś
przestała mówić od rzeczy. Cenię sobie nasze wspólne milczenie i tęsknotę za
twoim dotykiem. Nie – na chwilę obecną cię nie kocham. I nie – nie będę obiecywał,
że jutro się to zmieni. Wierności też nie mogę, ci przysiąc, bo nie wiem, czy
mając ku temu okazję, nie pójdę za zrywem chuja. Jeśli zdecydujesz się być mimo
wszystko dla mnie, postaram się dać ci szczęście. Magda, ja nie chcę cię
skrzywdzić – powiedział głosem pełnym desperacji – po prostu któregoś dnia mogę
to zrobić.
Po
raz kolejny zapadła pomiędzy nimi cisza. Tyle, że ta była nieznośna. Patrząc w
oczy dziewczyny, Wojtek dostrzegał źle ukrywany ból. Pierwszy raz zaczął mieć
do siebie żal, że pozwolił sobie na szczerość. Tyle, że dotąd traktował ją jak
kumpla. Co prawda miał on fajne, duże, jędrne piersi i zajebiste pośladki, poza
tym genialnie całował. Jednak nie była to jeszcze ukochana dziewczyna.
Magda
przez chwilę trawiła swoją porażkę, którą były zawiedzione marzenia. Liczyła,
że usłyszy słowo kocham, tymczasem dostała zwykłe lubię okraszone wianuszkiem
niewiedzy. Znała go jednak na tyle, by wiedzieć, że szczerość była jego dewizą.
Prawda bodła nie tyle oczy, co serce. Jednak wciąż pozostawała nadzieja na
wspólnie spędzony czas. Łudziła się, że pewnego dnia ten chłopak, który znany
był z romansów, powie jej, że jednak go zdobyła. Doszła do wniosku, że warto
będzie czekać. Tymczasem uśmiechnęła się, chociaż jej oczy chciały zalać się
łzami. Podniosła się, przeszła dzielącą ich odległość i usiadła na kolanach
zaskoczonego chłopaka. Wtuliła się w niego z ufnością, zadając pytanie, którego
najmniej się spodziewał.
- Czemu mam
wrażenie, że chciałbyś znowu zobaczyć Piotrka z Baśką? Przecież okazało się, że
ona nic do niego nie czuje – powiedziała cicho, a jej słowa zdziwiły chłopaka,
który widział coś innego.
- Może
dlatego, że zza konsoli można bezkarnie obserwować ludzi. Musisz mi to
wybaczyć, ale moim zdaniem ta dziewczyna jest najdoskonalszą z istot
stworzonych przez Boga.
- A to niby
czemu? – Nie próbowała nawet ukrywać swojego oburzenia.
- Może
dlatego, że jako jeden z niewielu widzę, kto tak naprawdę kocha mojego brata.
Trudno tego nie zauważyć… Była w „EB” na tej imprezie z okazji „Dnia chłopaka”.
No tak, zjawiła się – powtórzył z łagodnym uśmiechem. – Młody gniewny też ją
dostrzegł i to, że płakała. To pewnie dlatego wyszedł.
- Szymon gadał
wtedy z Baśką? Ale po jaką cholerę ona wtedy przyszła?
- Nie wiem,
czy z nią rozmawiał. Jestem jednak pewien, że pojawiła się tam ze względu na
Piotrka. Gdyby nie był zajęty obściskiwaniem się z inną, może wszystko
potoczyłoby się inaczej.
- To by wiele
wyjaśniało – powiedziała bardziej do siebie, niż do chłopaka. – Skoro chcesz,
żeby Czarny był z kimś, kto go kocha i akceptuje, pozwól sobie na to samo. To
nic, że nie odwzajemniasz mojego uczucia. Moje musi nam wystarczyć –
wypowiedziała te słowa tak miękko, a zarazem z takim zdecydowaniem, że chłopak
nie śmiał protestować.
- Młody też ją
kocha i prędzej, czy później będą razem.
Nie
wiadomo, czy miał wtedy chwilę jasnowidzenia, czy też mówił pod wpływem
nadziei, która wypełniała jego serce. Przez chwilę wpatrywał się w tęczówki w
kolorze toffi, myśląc, że tak naprawdę nie poznał w ogóle ich właścicielki. Uśmiechnął
się, po czym złożył delikatny pocałunek na ustach Magdy. Przyjął propozycję
paktu, który ich powiązał. Jego serce przyspieszyło. A ta nagła zmiana rytmu,
nie do końca powiązana była z rosnącym podnieceniem.
Nie wiedzieć czemu,
ale jestem dumna z tej notki. Postanowiłam lekko przybliżyć skomplikowanego
Wojciecha Cz. Jak widać, moja droga Carlo, miałaś dobre przeczucie co do niego. Dostałam twórczego polotu. Jeden dzień wolnego i dziesięć notek gotowych.
Życie jest piękne.
Wiecie o tym?
Hemmm.... Dobrnęłam i tutaj :). Muszę się trochę wziać za nadrabianie Twoich rozdziałów. W sumie to nie spodziewałam się Ciebie. Ach, minął już rok, powiadasz? Tak, że tego... Spodziewaj się, że pojawią się wkrótce komentarze ode mnie (ale takie odnośnie rozdziałów)
OdpowiedzUsuńPozdro (y)
Kurczę, czytałam jak zahipnotyzowana :D W dodatku uwielbiam Yirumę i po prostu ta muzyka dopełniła wszystkiego :) z jednej strony cieszę się, że Wojtek był szczery, ale z drugiej to musiało zaboleć.. W sumie rozumiem, co poczuła Magda, dlatego podziwiam ją, że potrafiła to przyjąć z takim spokojem, ja od razu dałabym facetowi w twarz, ale ona go naprawdę kocha, a jak ktoś kocha to potrafi wybaczyć wszystko, czekać całe wieki na tego kogoś i w ogóle inne cudowne rzeczy.. A Wojtek zobaczymy czy miał rację co do Baśki i Piotrka, bardzo mnie to ciekawi.. Chociaż ja wciąż nie rozumiem, dlaczego nasza Basia tak bardzo na nich wszystkich działa i mają ją za taki ideał.. Lubię naprawdę mocno to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń