Ona i on… Jedność i odmienność… Baśka i Dominik… To mówi wiele i nic.
Byli, jak Romeo i Julia tyle, że nikt nie próbował ich rozdzielić. Pochodzili z
dwóch różnych światów, a jednak z tego samego. Plotę bzdury? Możliwe. Po prostu
nie potrafię opisać tego zawiłego tańca dwóch osobowości, który był zalążkiem
bardzo silnego uczucia. Darzyli siebie czymś, co już wtedy nazywali miłością.
Byłam powiernicą sekretów obojga. Jak udało mi się zachować je dla siebie? Sama
nie wiem. Może dlatego, że byłam i jestem wyjątkowa? A może dlatego, że
chciałam być lojalna wobec nich? Chyba nigdy nie poznam odpowiedzi na swoje
pytania. Może to i lepiej?
W każdej bajce, nawet tej najpiękniejszej musi być jakiś czarny
charakter albo ktoś musi cierpieć… W tej też tak było. Baśka żyła w bardzo
geometrycznym świecie… Co mam na myśli? Otóż okręgi, kwadraty, sześciokąty, a
przede wszystkim trójkąty. Te ostatnie towarzyszyły jej na każdym kroku, np.
ona, pan Donovan i Wiktoria, ale dziś chcę się przede wszystkim skupić na tym,
który wprowadził największe zamieszanie w jej i poniekąd naszym życiu. Mam na
myśli figurę składającą się z Dominika, Michała i naszej blondyneczki. Nie
wiem, czy Baśka nie zdawała sobie sprawy z tego, że chłopcy się nie znoszą, ale
wiem za to, że torturowała ich ciągłymi spotkaniami to we trójkę, to w większą
ilość osób. A oni… No cóż… Gdyby mogli, zapewne skoczyliby sobie do gardeł.
Trudno było nie zauważyć, że patrzyli na siebie wilkiem. Nasuwa mi się
porównanie, że byli jak Skrzetuski i Bohun. Tyle, że w tej bajce piękna Helena
wybrała kozackiego mołojca, bo cny rycerz był przereklamowany w jej czasach.
Sama nie wiem, czy wybrała dobrze. Możliwe, że inny wybór mógłby sprowadzić na
nią jeszcze większe cierpienie. Jej życie nie było przemyślane, a przynajmniej
takie się wydawało. Nie rozumiałam, czemu bawiła się chłopakami. Zaślepiło ją
uczucie do Gajosa? Wiem na pewno, że odsunęła od siebie Michała. Czasem serce
mnie bolało, gdy widziałam ten dziwny wyraz jego oczu i smutny uśmiech
błąkający się po jego wargach, kiedy patrzył na dwójkę blond stworzeń. A Baśka nie
zauważała lub starała się nie dostrzegać tych brązowych ocząt. Oczywiście dalej
nazywała go swoim ukochanym braciszkiem, tyle, że on wolałby być jej
chłopakiem…
Życie niestety nie jest bajką, dlatego pełno w nim zasadzek i
brutalności… Zawsze ktoś musi cierpieć, a szczęśliwe zakończenia zdarzają się
niezwykle rzadko…
Sobotni wieczór dwudziestego szóstego listopada był inny od tych
dotychczasowych. To dlatego, że poprzednie weekendy Baśka i jej paczka spędzali
w KlEBsydrze. Tym razem pozostała w domu. Nie była jednak sama… Nie licząc
kota, który wylegiwał się na owczej skórze przed kominkiem. W jej pokoju był
ktoś jeszcze. Dominik wybrał wygodne łóżko, a blondynka ulokowała się w jego
ramionach. Romantyczne sam na sam. Cisza przerywana trzaskiem ognia i
pomrukiwaniem kota została naruszona przez szept chłopaka. Zapewniał on swoją
wybrankę o tym, że nigdy nie czuł czegoś takiego, jak w tej chwili. Obiecywał,
że zawsze będzie przy niej, że nigdy jej nie opuści i jeśli ona mu na to
pozwoli, da jej szczęście o jakim marzy. Obejmował ją jednym ramieniem, a wolną
rękę wplątał w jej włosy. Uwielbiał się nimi bawić. Dziewczyna wpatrywała się
rozmarzonymi oczyma w jego twarz, chłonąc przy tym każde z jego słów. Prawą
ręką wodziła po jego twarzy, a delikatny uśmiech błądził po jej twarzy.
Życie wydawało się stać przed nimi otworem, oboje mieli nadzieję, że
przejdą przez nie razem. Zasłuchani w pierwsze takty pieśni zwanej miłością,
ślepo zapatrzeni w wyimaginowany, lepszy świat. Zwolennicy wspólnej utopii.
Składali wzajemne deklaracje o uczuciu, którego dotąd nie znali. Mówili o
miłości, chociaż nie wiedzieli czym ona tak właściwie jest. Bo miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty, to
też nie diabeł rogaty… To także nie całusy te małe i te duże. Bo miłość
jest wtedy, gdy jedno spada w dół, a drugie ciągnie je ku górze.
On oddałby za nią wszystko co miał, już na tak wczesnym etapie był
gotów do poświęceń. Bo Baśka go zaczarowała… Dominik od czwartej klasy
podstawówki był uważany za jednego, z najprzystojniejszych chłopaków w szkole.
Konkurować z nim mogli tylko Czarny i Trembecki. Ten pierwszy nie widział
świata poza konsolą DJ’a, a drugi nie interesował się wtedy płcią przeciwną.
Gajos znany był z tego, że uwielbiał wszystkie dziewczyny, a im było ich
więcej, tym lepiej dla niego. Obecnie ten trzynastolatek poświęcał te wszystkie
niekiedy bez porównania piękniejsze dziewczęta dla pewnej niskiej blondynki.
Romeo spotkał swoją Julię…
A ona… Ona bała się, chociaż tego nie okazywała. Była przerażona tym,
że życie może być takie piękne. Wszystko układało się tak, jak tego chciała.
Julia była zdruzgotana tym, że Szekspir nagle zmienił koncept dramatu… Baśka
wiele razy pokazywała światu, że jest twarda, że nic jej nie złamie, że ma
gdzieś opinię postronnych. Po prostu była świetną aktorką. Przy Dominiku była
inna… Co prawda nigdy nie powiedziała mu wprost, że boi się tego, że może go
stracić, a także tego, że wszystko idzie po jej myśli, ale starała się to
okazywać przez gesty. To co on brał za popis przed innymi dziewczynami, wcale
nie było próbą okazania dominacji. Po prawdzie to blondynka upewniała przez to
siebie, że wciąż ma tego chłopaka dla siebie. Zależało jej na nim. Bała się, że
pewnego pięknego dnia jej dotychczasowy świat legnie w gruzach. Na samą myśl o
tym, że chłopak może ją zostawić oczy zaczynały jej łzawić. Kochała go? To
chyba zbyt mocne słowo. Dopiero poznawała pierwsze uroki miłości, a
przynajmniej tak jej się wydawało. Tymczasem wpatrywała się w jego granatowe
oczy i napawała się jego bliskością. Dominik uśmiechnął się do niej czule, by
po chwili zmienić tok dotychczasowej rozmowy.
- Przy
mnie jesteś inna…
- Co przez
to rozumiesz?
- Po
prostu inaczej się uśmiechasz, masz takie dziwnie rozmarzone oczy i…
- I co?
- Mam
wrażenie, że jesteś tylko i wyłącznie moja.
- Bo
jestem. W szkole wolę się nie wychylać z nadmiernymi czułościami. Doskonale
wiesz, że Chojnacka ma do mnie jakieś „ale”… Oczywiście nie powie mi czemu,
jednakże je ma. A poza tym – dziewczyna nie wiedziała, czy powinna dokończyć,
więc wahała się przez dłuższą chwilę, czy powinna dokończyć zdanie.
Postanowiła, że powie mu o swoich najnowszych obserwacjach. – No cóż… Ktoś ma
do mnie jeszcze większe wąty…
- Że niby
kto?
- Czarny…
Ciul udaje, że rzyga, gdy tylko się do Ciebie przytulę, więc wolę ograniczać
nasze kontakty w szkole. Pan perfekcyjny i jego dziewczyna mogą sobie tego nie
życzyć – Baśka wywróciła oczami. – Powiedz mi, czemu ten facet na każdym kroku
podkreśla, że ma dziewczynę? Kompleksy, czy co?
- Piotrek
od zawsze był dziwny. Ale wiesz kocie… Powinnaś cały czas okazywać mi swoje
uczucia, bo czuję się nie dopieszczony – Dominik uśmiechnął się bezczelnie.
- Okropny
jesteś – blondynka nie kryła uśmiechu, który pojawił się na jej ustach po
słowach chłopaka. – Mogę się poświęcić, ale nie ma nic za darmo…
- Co masz
na myśli?
- Przytul
mnie tak mocno, mocno, mocno…
- Poświęcę
się…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz