poniedziałek, 30 lipca 2012

05. Poświęcenie?


Ona i on… Jedność i odmienność… Baśka i Dominik… To mówi wiele i nic. Byli, jak Romeo i Julia tyle, że nikt nie próbował ich rozdzielić. Pochodzili z dwóch różnych światów, a jednak z tego samego. Plotę bzdury? Możliwe. Po prostu nie potrafię opisać tego zawiłego tańca dwóch osobowości, który był zalążkiem bardzo silnego uczucia. Darzyli siebie czymś, co już wtedy nazywali miłością. Byłam powiernicą sekretów obojga. Jak udało mi się zachować je dla siebie? Sama nie wiem. Może dlatego, że byłam i jestem wyjątkowa? A może dlatego, że chciałam być lojalna wobec nich? Chyba nigdy nie poznam odpowiedzi na swoje pytania. Może to i lepiej?
W każdej bajce, nawet tej najpiękniejszej musi być jakiś czarny charakter albo ktoś musi cierpieć… W tej też tak było. Baśka żyła w bardzo geometrycznym świecie… Co mam na myśli? Otóż okręgi, kwadraty, sześciokąty, a przede wszystkim trójkąty. Te ostatnie towarzyszyły jej na każdym kroku, np. ona, pan Donovan i Wiktoria, ale dziś chcę się przede wszystkim skupić na tym, który wprowadził największe zamieszanie w jej i poniekąd naszym życiu. Mam na myśli figurę składającą się z Dominika, Michała i naszej blondyneczki. Nie wiem, czy Baśka nie zdawała sobie sprawy z tego, że chłopcy się nie znoszą, ale wiem za to, że torturowała ich ciągłymi spotkaniami to we trójkę, to w większą ilość osób. A oni… No cóż… Gdyby mogli, zapewne skoczyliby sobie do gardeł. Trudno było nie zauważyć, że patrzyli na siebie wilkiem. Nasuwa mi się porównanie, że byli jak Skrzetuski i Bohun. Tyle, że w tej bajce piękna Helena wybrała kozackiego mołojca, bo cny rycerz był przereklamowany w jej czasach. Sama nie wiem, czy wybrała dobrze. Możliwe, że inny wybór mógłby sprowadzić na nią jeszcze większe cierpienie. Jej życie nie było przemyślane, a przynajmniej takie się wydawało. Nie rozumiałam, czemu bawiła się chłopakami. Zaślepiło ją uczucie do Gajosa? Wiem na pewno, że odsunęła od siebie Michała. Czasem serce mnie bolało, gdy widziałam ten dziwny wyraz jego oczu i smutny uśmiech błąkający się po jego wargach, kiedy patrzył na dwójkę blond stworzeń. A Baśka nie zauważała lub starała się nie dostrzegać tych brązowych ocząt. Oczywiście dalej nazywała go swoim ukochanym braciszkiem, tyle, że on wolałby być jej chłopakiem…
Życie niestety nie jest bajką, dlatego pełno w nim zasadzek i brutalności… Zawsze ktoś musi cierpieć, a szczęśliwe zakończenia zdarzają się niezwykle rzadko…
Sobotni wieczór dwudziestego szóstego listopada był inny od tych dotychczasowych. To dlatego, że poprzednie weekendy Baśka i jej paczka spędzali w KlEBsydrze. Tym razem pozostała w domu. Nie była jednak sama… Nie licząc kota, który wylegiwał się na owczej skórze przed kominkiem. W jej pokoju był ktoś jeszcze. Dominik wybrał wygodne łóżko, a blondynka ulokowała się w jego ramionach. Romantyczne sam na sam. Cisza przerywana trzaskiem ognia i pomrukiwaniem kota została naruszona przez szept chłopaka. Zapewniał on swoją wybrankę o tym, że nigdy nie czuł czegoś takiego, jak w tej chwili. Obiecywał, że zawsze będzie przy niej, że nigdy jej nie opuści i jeśli ona mu na to pozwoli, da jej szczęście o jakim marzy. Obejmował ją jednym ramieniem, a wolną rękę wplątał w jej włosy. Uwielbiał się nimi bawić. Dziewczyna wpatrywała się rozmarzonymi oczyma w jego twarz, chłonąc przy tym każde z jego słów. Prawą ręką wodziła po jego twarzy, a delikatny uśmiech błądził po jej twarzy.
Życie wydawało się stać przed nimi otworem, oboje mieli nadzieję, że przejdą przez nie razem. Zasłuchani w pierwsze takty pieśni zwanej miłością, ślepo zapatrzeni w wyimaginowany, lepszy świat. Zwolennicy wspólnej utopii. Składali wzajemne deklaracje o uczuciu, którego dotąd nie znali. Mówili o miłości, chociaż nie wiedzieli czym ona tak właściwie jest. Bo miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty, to też nie diabeł rogaty… To także nie całusy te małe i te duże. Bo miłość jest wtedy, gdy jedno spada w dół, a drugie ciągnie je ku górze.
On oddałby za nią wszystko co miał, już na tak wczesnym etapie był gotów do poświęceń. Bo Baśka go zaczarowała… Dominik od czwartej klasy podstawówki był uważany za jednego, z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Konkurować z nim mogli tylko Czarny i Trembecki. Ten pierwszy nie widział świata poza konsolą DJ’a, a drugi nie interesował się wtedy płcią przeciwną. Gajos znany był z tego, że uwielbiał wszystkie dziewczyny, a im było ich więcej, tym lepiej dla niego. Obecnie ten trzynastolatek poświęcał te wszystkie niekiedy bez porównania piękniejsze dziewczęta dla pewnej niskiej blondynki. Romeo spotkał swoją Julię…
A ona… Ona bała się, chociaż tego nie okazywała. Była przerażona tym, że życie może być takie piękne. Wszystko układało się tak, jak tego chciała. Julia była zdruzgotana tym, że Szekspir nagle zmienił koncept dramatu… Baśka wiele razy pokazywała światu, że jest twarda, że nic jej nie złamie, że ma gdzieś opinię postronnych. Po prostu była świetną aktorką. Przy Dominiku była inna… Co prawda nigdy nie powiedziała mu wprost, że boi się tego, że może go stracić, a także tego, że wszystko idzie po jej myśli, ale starała się to okazywać przez gesty. To co on brał za popis przed innymi dziewczynami, wcale nie było próbą okazania dominacji. Po prawdzie to blondynka upewniała przez to siebie, że wciąż ma tego chłopaka dla siebie. Zależało jej na nim. Bała się, że pewnego pięknego dnia jej dotychczasowy świat legnie w gruzach. Na samą myśl o tym, że chłopak może ją zostawić oczy zaczynały jej łzawić. Kochała go? To chyba zbyt mocne słowo. Dopiero poznawała pierwsze uroki miłości, a przynajmniej tak jej się wydawało. Tymczasem wpatrywała się w jego granatowe oczy i napawała się jego bliskością. Dominik uśmiechnął się do niej czule, by po chwili zmienić tok dotychczasowej rozmowy.
- Przy mnie jesteś inna…
- Co przez to rozumiesz?
- Po prostu inaczej się uśmiechasz, masz takie dziwnie rozmarzone oczy i…
- I co?
- Mam wrażenie, że jesteś tylko i wyłącznie moja.
- Bo jestem. W szkole wolę się nie wychylać z nadmiernymi czułościami. Doskonale wiesz, że Chojnacka ma do mnie jakieś „ale”… Oczywiście nie powie mi czemu, jednakże je ma. A poza tym – dziewczyna nie wiedziała, czy powinna dokończyć, więc wahała się przez dłuższą chwilę, czy powinna dokończyć zdanie. Postanowiła, że powie mu o swoich najnowszych obserwacjach. – No cóż… Ktoś ma do mnie jeszcze większe wąty…
- Że niby kto?
- Czarny… Ciul udaje, że rzyga, gdy tylko się do Ciebie przytulę, więc wolę ograniczać nasze kontakty w szkole. Pan perfekcyjny i jego dziewczyna mogą sobie tego nie życzyć – Baśka wywróciła oczami. – Powiedz mi, czemu ten facet na każdym kroku podkreśla, że ma dziewczynę? Kompleksy, czy co?
- Piotrek od zawsze był dziwny. Ale wiesz kocie… Powinnaś cały czas okazywać mi swoje uczucia, bo czuję się nie dopieszczony – Dominik uśmiechnął się bezczelnie.
- Okropny jesteś – blondynka nie kryła uśmiechu, który pojawił się na jej ustach po słowach chłopaka. – Mogę się poświęcić, ale nie ma nic za darmo…
- Co masz na myśli?
- Przytul mnie tak mocno, mocno, mocno…
- Poświęcę się…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz