wtorek, 31 lipca 2012

21. Rozmowa przez ocean


Czarny gdzieś przepadł, okazało się, że wyjechał wraz z rodzinką na Ukrainę. Wojażował gdzieś tam na Krymie. Wystawiał swe blade dupsko na działanie słońca. Podrywał owe wszystkie piękności znad Morza Czarnego. Tak po prawdzie to wszystko to moje domysły, bo wiem jedynie tyle, że pojechał tam, by zapomnieć. Czy mu się udało? Wyjdzie w praniu. Gdy dowiedziałam się o tym, że zafundował sobie rodzinne wakacje, chciałam go zabić za to, że nie pożegnał się ze mną. Wydawało mi się, że ELITA miała jakieś szczęście do tchórzy. Tak, ów wyjazd potraktowałam jako ucieczkę. Nie tylko przed nami, ale i przed samym sobą i problemami, z którymi musiał się borykać. No niby nie byliśmy bez winy… Mogliśmy go nie osądzać, ale stało się. Czasu nie dało się wrócić, czego żałuję całym sercem. No, ale mniejsza o to. Nie było ważne to co my zrobiliśmy, liczyło się to, czego on nie zrobił. Nie potrafił stawić czoła przeciwnościom. Był jak Baśka. Gdy sytuacja stała się zbyt ciężka, uciekł. Tak było najwygodniej. Ale nawet teraz, gdy minęło kilka lat, nie jestem pewna, czy jedna szczera rozmowa sprawiłaby, że pozbyłabym się podejrzeń. Prawda jest taka, że zawiedliśmy go wtedy. Nasza przyjaźń odniosła porażkę na całej linii. Żeby prawda ujrzała światło dzienne, była nam potrzebna Baśka, ale ona bawiła się w najlepsze gdzieś tam na drugim końcu świata. Miała nowych przyjaciół, dużo paskudnych, ciernistych krzaków, dzikie zwierzęta i niesprzyjający klimat. Jakaś tam Australia, była jej bliższa od Polski. Nie zapowiadało się na to, by miała wrócić, a my tak bardzo jej potrzebowaliśmy. Ale wiecie co w tym wszystkim jest najdziwniejsze? Ano to, że przez cały ten czas, żadne z nas nie wspomniało jej o Szymonie. Wszyscy próbowali ją przed nim chronić i jednocześnie starali się nie przypominać mu o tym, że ona istnieje. Tak więc trwała beznadziejna sytuacja, a zanosiło się na to, że zmiany nie przyjdą zbyt prędko.
Możecie wierzyć albo i nie, ale nadal siadam na parapecie okna w moim pokoju. Nerwowo spoglądam na drewniany dom po drugiej stronie ulicy, mam nadzieję, że zobaczę blondynkę o dziwnym kolorze oczu, która będzie uganiać się za kotem. Oczami wyobraźni widzę ją, wesołą jak zwykle. Po chwili zabawę z futrzakiem przerywa nadejście chłopaka. Dziewczyna promiennie się uśmiecha, podbiega do niego, staje na palcach i całuje jego usta. Zaraz za nim przychodzi blondyn ze swoją dziewczyną. Towarzyszy mu troje młodych mężczyzn o ciemnych włosach. Chwilę później słychać pisk opon hamującego samochodu. Przed domem zatrzymuje się czarny Golf. Wysiada z niego przystojny brunet. Mija kilka sekund i przychodzi piegowata, brązowowłosa dziewczyna, która z wyrzutem oznajmia, że pewien idiota o mało jej nie przejechał. Uśmiecham się mimowolnie, bo wiem, że ta sytuacja miała już kiedyś miejsce. Niestety czar pryska, a moje ulotne wspomnienie pęka, niczym bańka mydlana. Znowu jestem w swoim pokoju. Do ogrodu wchodzi mężczyzna po czterdziestce. Kieruje się w stronę kwitnących właśnie magnolii. Zapewne i on o niej myśli…
Była noc. Północ już dawno wybiła, a ona wciąż siedziała na plaży. Wiedziała, że jest na półkuli południowej, jednak uparcie przeczesywała wzrokiem niebo, w nadziei, że znajdzie na nim Gwiazdę Polarną. Tak bardzo chciała znaleźć punkt, który połączyłby Polskę z Australią. Pokochała ten kontynent i rodzinę brata Wiktorii, ale coś w jej sercu mówiło, że powinna wrócić do ojczyzny. Było jej źle, tak cholernie źle. Czuła się potwornie samotna, pomimo tego że znalazła tu ludzi, którzy ją zrozumieli. Duszę przeszywał ból. Za wszelką cenę chciała go uśmierzyć, jednak wiedziała już, że nie zdoła tego zrobić. Jedynym lekarstwem był chłopak, który o niczym nie wiedział. Baśka Donovan zakochała się. I była tego świadoma. Nie chciała jednak, by to uczucie zniszczyło jej relacje z Piotrkiem. Obawa, że wszystko może się popsuć była silniejsza od chęci wyznania mu uczuć. Siedziała więc na plaży bezskutecznie penetrując wzrokiem niebo. Marzyła o tym, by pewien chłopak dowiedział się, jak bardzo jej go brakuje, że odczuwa smutek, który jest niezwykle bolesny. Żałowała, że on o niczym nie wie, bo przecież gdyby był świadomy, z pewnością nie pozostawiłby jej samej.
- Kocham Cię – szepnęła, mając nadzieję, że ów wyimaginowany Piotrek, który właśnie trzymał ją w swych ramionach, usłyszał jej słowa. Wiedziała, że dzieliły ich tysiące kilometrów, wiedziała, że to była swoista wiadomość wysłana przez ocean. Mimo wszystko wierzyła jednak, że on ją usłyszał. Krótki przekaz na linii Australia – Europa, dwa słowa skierowane do słuchacza poprzez łącze Australia – Polska…
Szkoda tylko, że nie wiedziała, iż Piotrek przebywał wtedy nad Morzem Czarnym. Różnica czasu i odległości była mniejsza. Dzięki temu ciepły wiatr, który musnął w tamtej chwili jego twarz, przywiał jej słowa. I poczuł się tak, jak wtedy, gdy wtulona w niego wpatrywała się w jego oczy i mówiła, że jest wszystkim tym, co było w jej życiu najwspanialsze. Przypomniał sobie słowa, które wypowiedziała chwilę później. Owo „mogłabym się w tobie zakochać”, wciąż było obietnicą, na której spełnienie czekał.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym, żebyś była teraz przy mnie. Nie czułbym się tak samotny. Nadawałaś memu życiu sens. Wnosiłaś tyle radości. Proszę, wróć do mnie. Obiecaj mi, że to zrobisz. Kocham Cię, maleńka. Bez ciebie świat jest szary, smutny, a ja jestem niezwykle samotny. Oddaj moje szczęście – słowa płynęły same. Plaża była już pusta, zachód słońca nie był tak spektakularnym widowiskiem jak wczorajszy. Cisza, szum fal, czarna tafla morza, ciemność rozjaśniana przebłyskami gwiazd, Krym… Dolina otoczona przez Czatyrdah i Demerdżę pamiętała jeszcze Bizancjum. Ałuszta – miejscowość wypoczynkowa z mnóstwem sanatoriów. To właśnie tam wtedy był, właśnie tam odebrał połączenie rozmowy przez ocean. – Baśka, brakuje mi ciebie.
Opuścił głowę, by ciemność nie mogła dostrzec łzy, która wyznaczała ścieżkę po jego policzku. Uczucie samotności i zawód miłosny sprawiły, że przestał być twardzielem. I pomyśleć, że wystarczyłoby, żeby ją zobaczył, a podniósł by się i na nowo kroczył z podniesionym czołem. Potrzebował oparcia. Wiedział, że ona nim była. Tak bardzo chciałby stanąć z nią twarzą w twarz, przytulić ją i usłyszeć, że wszystko się ułoży.
- Braciszku, bądź silny – poczuł delikatny dotyk, a następnie został objęty.
- Anka, proszę cię.
- Bądź silny, nie daj się im. Ona wróci… Wróci do ciebie.
- Czego beczysz?
- Bo mi was żal. Takie kochane dzieciaki, a tak macie nasrane w głowie. Kocham cię, braciszku. Zdecydowanie wolę cię od Wojtka.
Wiatr przez chwilę przysłuchiwał się wymianie zdań rodzeństwa, a potem odleciał. Miał przecież bardzo ważną zadanie. Musiał dostarczyć wiadomość od Piotrka, by rozmowa przez ocean naprawdę nią była. Spieszył się, bo wiedział, że miłość to bardzo ciekawa przypadłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz