Baśka
uciekła. W sobotę dowiedzieliśmy się od jej ojca, że tylko od niej będzie
zależało, czy wróci do Polski. Pan Donovan uzależniał od jej decyzji swoje
plany na przyszłość. Jemu również nie podobała się myśl, że córka mogłaby
pozostać w Australii. Byłam zdziwiona, gdy dowiedziałam się, że moja Blondy tak
po prostu przystała na pomysł Wiktorii. Mam dziwne przeczucie, że życie i ludzkie
postępowanie niejednokrotnie mnie zaskoczą. Mijały dni, a nasza paczka oddalała
się od siebie. Ten proces był powolny i zauważalny. Nikt jednak nie robił nic,
by w jakiś sposób go zatrzymać. Zamiast tego biernie trwaliśmy od kłótni do
kłótni. To była cholernie głupia sytuacja. Te ciągłe sprzeczki i wzajemne
obwinianie się… O co? Każde z nas miało świadomość, że wszystko mogło potoczyć
się inaczej. Z początku gniew ogółu skierowany był na Dominika, potem każdy z
osobna czuł, że był przecież w stanie zrobić cokolwiek, by zapobiec temu
przymusowemu rozstaniu.
Życie
bez Baśki było nudne, bezbarwne i inne. Przywykłam do tego, że patrząc z okna
mojego pokoju, widziałam życie po przeciwnej stronie drogi. Teraz dom stał
pusty – jego właściciel więcej czasu spędzał w mieszkaniu swojej narzeczonej,
niż w nim. Niejednokrotnie godzinami przesiadywałam na parapecie, wpatrując się
w ów budynek. Miałam nadzieję, że zobaczę chociażby kota… Niestety Chester
wyjechał wraz ze swoją panią. Baśka nie chciała ryzykować pozostawienia kota z
Wiktorią. Była przecież świadoma, że kobieta nie przepadała za zwierzęciem. Tak
więc pozostałam sama. Było mi ciężko. I chociaż ostatnimi czasy nie miałyśmy za
dobrego kontaktu – sama świadomość, że Blondy była obok, tam, w tym drewnianym
domku dawała mi pocieszenie. Wręcz napawała otuchą. Mogłam mieć przynajmniej
nadzieję, że pewnego dnia wszystko wróci do normy. Obecnie nie mogłam być pewna
niczego. Próbowałam nawet ją zrozumieć. Nie udało mi się to ni razu.
O czym myśli,
człowiek stojący nad przepaścią? Dobre pytanie… Cóż mogę wam powiedzieć? Ja myślałem
o niej. Spoglądając w dół, widziałem kolejne piętra kamieniołomu. Zastanawiałem
się wtedy, czy ona kiedykolwiek myślała o tym, żeby skoczyć. Wiedziałem
przecież, że swego czasu bywała tu prawie codziennie. Była sama, więc nie
miałem pojęcia o tym, co działo się wtedy w jej głowie. Nie do końca zrównoważona
psychicznie, z dużym bagażem przeżyć, a jednak nie próbowała targnąć się na
swoje życie. Ja również. Po prostu znalazłem się w miejscu, które było dla mnie
ważne. Przychodziłem tam codziennie i tak przez dwa tygodnie. Ciężko było. Nie
rozumiałem i do tej pory nie rozumiem postępowania Baśki. Chciała wyjechać? Jej
sprawa, ale mogła się chociaż pożegnać. No kurwa! Przecież miałem prawo
wiedzieć. Należało mi się to chyba, no nie?! I stało się tak, że pewnego dnia
to wszystko co mówiła, przestało mieć dla mnie sens. Zaufałem jej, pozwoliłem
zajrzeć w głąb siebie, a ona najzwyczajniej w świecie się mną zabawiła.
Przecież z reguły to ja byłem skurwysynem. Wychowałem sobie małą sukę, która
zapanowała nad całą moją istotą. Nie było dnia, godziny, minuty, w której nie
myślałbym o niej. A najdziwniejsze jest to, że byłem w niej zadurzony…
Chłopak
kilkakrotnie przeczytał słowa, które chwilę wcześniej nakreślił na kartce
papieru. Doszedł do wniosku, że powinien się w jakiś sposób wygadać. O swoich
uczuciach nie mógł powiedzieć nikomu z paczki, po pierwsze nie zrozumieliby, a
po drugie wyśmialiby go. Już widział złośliwy uśmieszek Gaika. Wiedział, że
przyjaciel nie odpuściłby. Męczyłby go do czasu, aż Czarny nie wyparłby się
tej… Miłości? Nie wiedział jeszcze co tak dokładnie czuł do Baśki. Wolał więc
nazywać to zadurzeniem. Złożył kartkę na cztery, a potem umieścił w
popielniczce, która leżała na biurku. Przykładał zapalniczkę do każdego z
rogów, by mieć pewność, że jego spowiedź spłonie doszczętnie. Nie chciał, by
ktoś poza nim wiedział. Wpatrywał się w płonący papier mając pewność, że jego
sekret pozostał bezpieczny.
Ciekawe jaką
miałby minę, gdyby wiedział, że w tym samym czasie ktoś o nim rozmawiał. Kuba i
Łukasz siedzieli w EB. Ustawili się tu z resztą. Przyszli wcześniej, więc
umilali sobie oczekiwanie pogawędką. O ile rozmowę na taki temat można nazwać w
tak błahy sposób.
- Dziwisz jej się? – Łukasz zadał to
pytanie, patrząc uważnie na przyjaciela. – Nawet ty, o panie nie potrafiłbyś
poradzić sobie z luką, która utworzyła się w jej życiu i sercu. Przecież tej
pustki nic już nie zapełni. Myśląc racjonalnie, wyjechała, bo chciała poukładać
sobie jakoś to wszystko. Nie może być innego powodu.
- Ty jak zwykle chcesz myśleć
racjonalnie… A takiego chuja! Uciekła przed nami, wyjaśnieniami i faktem, że
Czarny ma pannę. Ona starała się sprowadzić go na złą drogę. Ta szatańska
istota już raz próbowała ściągnąć jednego z nas na sam dół ludzkiej egzystencji
– Kuba uśmiechnął się drwiąco, chociaż dobrze wiedział, że to co mówił nie
miało sensu, chciał poznać stanowisko drugiego chłopaka.
- A nie zauważyłeś przypadkiem, że
Piotr po jej wyjeździe zaczął się miotać?
- Widocznie z
Emilką mu się nie układa…
- Bogucki, czy ty jesteś takim idiotą,
czy tylko stwarzasz takie pozory? On się zakochał!
- Uspokój dupę. Miłością bym tego nie
nazwał, bo to nazbyt poważne słowo, ale kurwa faktem jest, że coś go do niej
ciągnie. Chuj pojebany, tak się zapierał, a jednak się pogrążył… Życie zaskoczy
mnie jeszcze nie jeden raz. Baśka na chwilę obecną zapewne liże rany, które
pogłębiają się przez jej inteligencję.
- Znowu pali za sobą mosty… Ten lód
jest cienki. Idzie Gaik – nagły zwrot w rozmowie wydał się Kubie
błogosławieństwem. Niestety jego wredna natura wzięła górę nad chęcią
zakończenia roztrząsania tematu wyjazdu blondynki. Zanim Dominik zdołał
wypowiedzieć jakiekolwiek słowo na powitanie, chłopak zadał niewinne pytanie.
- A ty jak myślisz, czemu Donovan
wybrała się w podróż na drugą półkulę?
- Cześć – przybyły chłopak zaczął od
powitania. Z krzywym uśmiechem, ale jednak podjął temat. – Jak dla mnie,
mogłaby nawet na końcu świata się znaleźć. Zapewne Czarny powiedział jej
wcześniej, że poza dobrym dupczeniem nie może liczyć na nic więcej… Ta
wiadomość o śmierci Wójcika była przykrywką. Jeśli nie prosisz się o wpierdol,
to się Kubusiu nie odzywaj. Wiem, że znowu chcesz mnie o wszystko obwiniać. W
dupie to mam.
- Jesteś skurwysynem – słowa
wypowiedział jakiś żeński głos. Dominik obejrzał się i dopiero teraz zobaczył
Anię, siostrę Piotrka. Dziewczyna siedziała na jednym ze stolików.
- Witam ja ciebie, niestety chciałbym
nim być, ale nie umiem – dziewczyna teatralnie przewróciła oczami. Mimowolnie
skierowała wzrok ku wejściu na salę.
- Czarny przyszedł – powiedziała i
poszła w kierunku swoich braci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz