poniedziałek, 30 lipca 2012

15. Najprościej jest uciec


Baśka uciekła. W sobotę dowiedzieliśmy się od jej ojca, że tylko od niej będzie zależało, czy wróci do Polski. Pan Donovan uzależniał od jej decyzji swoje plany na przyszłość. Jemu również nie podobała się myśl, że córka mogłaby pozostać w Australii. Byłam zdziwiona, gdy dowiedziałam się, że moja Blondy tak po prostu przystała na pomysł Wiktorii. Mam dziwne przeczucie, że życie i ludzkie postępowanie niejednokrotnie mnie zaskoczą. Mijały dni, a nasza paczka oddalała się od siebie. Ten proces był powolny i zauważalny. Nikt jednak nie robił nic, by w jakiś sposób go zatrzymać. Zamiast tego biernie trwaliśmy od kłótni do kłótni. To była cholernie głupia sytuacja. Te ciągłe sprzeczki i wzajemne obwinianie się… O co? Każde z nas miało świadomość, że wszystko mogło potoczyć się inaczej. Z początku gniew ogółu skierowany był na Dominika, potem każdy z osobna czuł, że był przecież w stanie zrobić cokolwiek, by zapobiec temu przymusowemu rozstaniu.
Życie bez Baśki było nudne, bezbarwne i inne. Przywykłam do tego, że patrząc z okna mojego pokoju, widziałam życie po przeciwnej stronie drogi. Teraz dom stał pusty – jego właściciel więcej czasu spędzał w mieszkaniu swojej narzeczonej, niż w nim. Niejednokrotnie godzinami przesiadywałam na parapecie, wpatrując się w ów budynek. Miałam nadzieję, że zobaczę chociażby kota… Niestety Chester wyjechał wraz ze swoją panią. Baśka nie chciała ryzykować pozostawienia kota z Wiktorią. Była przecież świadoma, że kobieta nie przepadała za zwierzęciem. Tak więc pozostałam sama. Było mi ciężko. I chociaż ostatnimi czasy nie miałyśmy za dobrego kontaktu – sama świadomość, że Blondy była obok, tam, w tym drewnianym domku dawała mi pocieszenie. Wręcz napawała otuchą. Mogłam mieć przynajmniej nadzieję, że pewnego dnia wszystko wróci do normy. Obecnie nie mogłam być pewna niczego. Próbowałam nawet ją zrozumieć. Nie udało mi się to ni razu.
O czym myśli, człowiek stojący nad przepaścią? Dobre pytanie… Cóż mogę wam powiedzieć? Ja myślałem o niej. Spoglądając w dół, widziałem kolejne piętra kamieniołomu. Zastanawiałem się wtedy, czy ona kiedykolwiek myślała o tym, żeby skoczyć. Wiedziałem przecież, że swego czasu bywała tu prawie codziennie. Była sama, więc nie miałem pojęcia o tym, co działo się wtedy w jej głowie. Nie do końca zrównoważona psychicznie, z dużym bagażem przeżyć, a jednak nie próbowała targnąć się na swoje życie. Ja również. Po prostu znalazłem się w miejscu, które było dla mnie ważne. Przychodziłem tam codziennie i tak przez dwa tygodnie. Ciężko było. Nie rozumiałem i do tej pory nie rozumiem postępowania Baśki. Chciała wyjechać? Jej sprawa, ale mogła się chociaż pożegnać. No kurwa! Przecież miałem prawo wiedzieć. Należało mi się to chyba, no nie?! I stało się tak, że pewnego dnia to wszystko co mówiła, przestało mieć dla mnie sens. Zaufałem jej, pozwoliłem zajrzeć w głąb siebie, a ona najzwyczajniej w świecie się mną zabawiła. Przecież z reguły to ja byłem skurwysynem. Wychowałem sobie małą sukę, która zapanowała nad całą moją istotą. Nie było dnia, godziny, minuty, w której nie myślałbym o niej. A najdziwniejsze jest to, że byłem w niej zadurzony…
Chłopak kilkakrotnie przeczytał słowa, które chwilę wcześniej nakreślił na kartce papieru. Doszedł do wniosku, że powinien się w jakiś sposób wygadać. O swoich uczuciach nie mógł powiedzieć nikomu z paczki, po pierwsze nie zrozumieliby, a po drugie wyśmialiby go. Już widział złośliwy uśmieszek Gaika. Wiedział, że przyjaciel nie odpuściłby. Męczyłby go do czasu, aż Czarny nie wyparłby się tej… Miłości? Nie wiedział jeszcze co tak dokładnie czuł do Baśki. Wolał więc nazywać to zadurzeniem. Złożył kartkę na cztery, a potem umieścił w popielniczce, która leżała na biurku. Przykładał zapalniczkę do każdego z rogów, by mieć pewność, że jego spowiedź spłonie doszczętnie. Nie chciał, by ktoś poza nim wiedział. Wpatrywał się w płonący papier mając pewność, że jego sekret pozostał bezpieczny.
Ciekawe jaką miałby minę, gdyby wiedział, że w tym samym czasie ktoś o nim rozmawiał. Kuba i Łukasz siedzieli w EB. Ustawili się tu z resztą. Przyszli wcześniej, więc umilali sobie oczekiwanie pogawędką. O ile rozmowę na taki temat można nazwać w tak błahy sposób.
- Dziwisz jej się? – Łukasz zadał to pytanie, patrząc uważnie na przyjaciela. – Nawet ty, o panie nie potrafiłbyś poradzić sobie z luką, która utworzyła się w jej życiu i sercu. Przecież tej pustki nic już nie zapełni. Myśląc racjonalnie, wyjechała, bo chciała poukładać sobie jakoś to wszystko. Nie może być innego powodu.
- Ty jak zwykle chcesz myśleć racjonalnie… A takiego chuja! Uciekła przed nami, wyjaśnieniami i faktem, że Czarny ma pannę. Ona starała się sprowadzić go na złą drogę. Ta szatańska istota już raz próbowała ściągnąć jednego z nas na sam dół ludzkiej egzystencji – Kuba uśmiechnął się drwiąco, chociaż dobrze wiedział, że to co mówił nie miało sensu, chciał poznać stanowisko drugiego chłopaka.
- A nie zauważyłeś przypadkiem, że Piotr po jej wyjeździe zaczął się miotać?
- Widocznie z Emilką mu się nie układa…
- Bogucki, czy ty jesteś takim idiotą, czy tylko stwarzasz takie pozory? On się zakochał!
- Uspokój dupę. Miłością bym tego nie nazwał, bo to nazbyt poważne słowo, ale kurwa faktem jest, że coś go do niej ciągnie. Chuj pojebany, tak się zapierał, a jednak się pogrążył… Życie zaskoczy mnie jeszcze nie jeden raz. Baśka na chwilę obecną zapewne liże rany, które pogłębiają się przez jej inteligencję.
- Znowu pali za sobą mosty… Ten lód jest cienki. Idzie Gaik – nagły zwrot w rozmowie wydał się Kubie błogosławieństwem. Niestety jego wredna natura wzięła górę nad chęcią zakończenia roztrząsania tematu wyjazdu blondynki. Zanim Dominik zdołał wypowiedzieć jakiekolwiek słowo na powitanie, chłopak zadał niewinne pytanie.
- A ty jak myślisz, czemu Donovan wybrała się w podróż na drugą półkulę?
- Cześć – przybyły chłopak zaczął od powitania. Z krzywym uśmiechem, ale jednak podjął temat. – Jak dla mnie, mogłaby nawet na końcu świata się znaleźć. Zapewne Czarny powiedział jej wcześniej, że poza dobrym dupczeniem nie może liczyć na nic więcej… Ta wiadomość o śmierci Wójcika była przykrywką. Jeśli nie prosisz się o wpierdol, to się Kubusiu nie odzywaj. Wiem, że znowu chcesz mnie o wszystko obwiniać. W dupie to mam.
- Jesteś skurwysynem – słowa wypowiedział jakiś żeński głos. Dominik obejrzał się i dopiero teraz zobaczył Anię, siostrę Piotrka. Dziewczyna siedziała na jednym ze stolików.
- Witam ja ciebie, niestety chciałbym nim być, ale nie umiem – dziewczyna teatralnie przewróciła oczami. Mimowolnie skierowała wzrok ku wejściu na salę.
- Czarny przyszedł – powiedziała i poszła w kierunku swoich braci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz