Pewnego dnia Piotrek
przyszedł do EB z nowym znajomym. Byłam więcej niż pewna, że mam przed sobą
kogoś starszego ode mnie. Zwodnicze wrażenie. Patrząc na niego widziałam te
wielkie, brązowe oczy, których wyraz kojarzył mi się wyrazem oczu mojego psa.
Nie przesadzam, oddanie, wesołość i coś jakby psia inteligencja. Wiem, że
trudno uwierzyć w to, że człowiek może przypominać komuś ukochane zwierzę.
Orlego nosa pozazdrościłby mu każdy Indianin, a jego bezczelny uśmiech do
złudzenia przypominał mi Czarnego. Cóż, może i Szymon nie był super przystojny,
ale było w nim coś, co sprawiło, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nie
byłam w tym osamotniona. Weronika, Emilka i Dominik również się w niego
wpatrywali. Tyle, że ten ostatni patrzył z niechęcią. Nigdy przedtem ani potem
nie widziałam, by w jego spojrzeniu była wrogość.
W Wiśniewskim było coś
zastanawiającego. Nie znał Baśki, ale ilekroć ktoś coś o niej powiedział on
miał odmienne zdanie. W tych ocenach kierował się swoją intuicją, jak to
nazywał. Równie dziwne były spojrzenia Piotrka, gdy Szymon wypowiadał się na
jej temat. Ów skomplikowany taniec stanowił dla mnie jedną, wielką zagadkę.
Chciałam jak najszybciej ją rozwiązać. Nie podobało mi się, że jest coś czego
nie wiem. W ELICIE tajemnice były niemile widziane. Stawialiśmy na
stuprocentową szczerość i dzięki temu darzyliśmy się bezgranicznym zaufaniem.
Jak dotąd wychodziło nam to na dobre. Chociaż patrząc na to z perspektywy czasu
okazuje się, że jednak był sekret – początki związku Baśki i Piotrka. No, ale
nie pora się o tym rozwodzić. Wiśniewski przyszedł i był z nami na dobre i złe.
Przywykłam do niego i tego, że traktował mnie z dystansem. Chociaż nie… Byłam
mu całkowicie obojętna. Jednakże nie zależało mi specjalnie na tym, by zaczął
się mną interesować. Mimo wszystko moja pozycja była najlepsza. Niegroźna
Madzia wiedziała o wszystkim. Wszystkie informacje zachowywałam dla siebie.
Przecież nie mogłam sprzedać kogoś z paczki. Mam rację?
- Szymon, a może opowiesz nam coś o
sobie? – Emilka uśmiechnęła się prosząco do chłopaka, który jako jeden z
nielicznych poza Piotrkiem okazywał jej sympatię.
- Dla ciebie wszystko – odpowiedział
patrząc na nią jak na najpiękniejszą dziewczynę świata. Miał genialny plan na
to, by wzbudzić w Czarnym zazdrość. Może to odciągnie jego uwagę od Donovan. –
Uprzedzam, że to będzie niezwykle nudna i krótka opowieść.
- Doprawdy? – nie tylko Dominikowi
działał na nerwy. Było w nim coś, co denerwowało Weronikę. – Wiesz, siedzimy tu
od dobrych trzech godzin, a ty bez przerwy wtrącasz swoje trzy grosze. Wydawałoby
się, że Baśka nie została ci przedstawiona. Nieważne, produkuj się na swój
temat, może się pośmiejemy.
- Gdyby każda dziewczyna miała w
głowie to co ty, świat byłby pełen aroganckich idiotek – chłopak nie należał
raczej do osób, które kryją się ze swoimi myślami. Nie robił sobie wiele z
tego, że Dominik uśmiercał go wzrokiem. Popatrzył na dziewczynę, którą chwilę
wcześniej obraził. – Skoro tak usilnie nalegasz, powiem ci, że jestem Szymon
„Wiśnia” Wiśniewski, chłopak z dobrego domu.
- Dzianym dupkiem, chciałeś
powiedzieć?
- Jeżeli zapytałbyś mnie o opinię, a
doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie zrobiłbyś tego, drogi Gaiczku,
powiedziałbym ci, że cała ta paczka to banda dzianych kretynów – momentami taka
szczerość jest rozbrajająca. Po chwili namysłu dodał. - Siebie również mam na
myśli.
- Nie czuję się kretynką – Emilka po
raz kolejny uśmiechnęła się do Szymona. – Według mnie powiedziałeś o sobie
zdecydowanie za mało.
- Mówię to tylko dla ciebie, piękna – spojrzał
na Piotrka, żeby zarejestrować jego reakcję, ale nie dostrzegł niczego poza
chłodnym zainteresowaniem. Za to na twarzach pozostałych odmalowana była chęć
nagłego zwymiotowania. Zaciekawiła go ta reakcja. Ponownie zwrócił się do
Emilki. – Zanim przeprowadziłem się do Mordoru – uśmiechnął się widząc
zdziwienie na twarzy Magdy – mieszkałem w Sidzinie. Część Krakowa podlegająca
pod dzielnię Dębniki, coś jak Bronowice – zastanawiał się, w jaki sposób
zlikwidować tę niewiedzę w oczach Emilki.
- Można się tam dostać z Ruczaju, do
Skawiny całkiem niedaleko – odezwał się Kuba.
- Niedaleko to pojęcie względne, nie
sądzisz? No, ale cieszę się, że ktoś ma pojęcie gdzie mieszkają moi rodzice.
- To z kim ty mieszkasz? – Weronika
spojrzała na niego podejrzliwie. – No chyba nie powiesz mi, że sam?
- Moja siostra miała czterech braci. I
właśnie z nimi zajmuję wybudowany całkiem niedawno dom.
- Zaraz, zaraz… Powiedziałeś, że twoja
siostra miała braci. Któryś z nich nie żyje? – Dominik zainteresował się
tematem, który nie powinien zostać poruszony.
- Karolina miała raka – nie dane było
mu skończyć, bo Kuba wtrącił się i triumfującym tonem oznajmił kolejną rzecz
wiadomą.
- To tak jak Baśka.
- Nie, nie tak jak ona – Szymon
widocznie się spiął, ale starał się nie warczeć na chłopaka. – Moja
siostrzyczka zmarła w wieku ośmiu lat. Ale widocznie tak miało być. Dobra, ale
o tragediach rodzinnych będziemy dyskutować innym razem.
Po tych
słowach zaległa cisza. Piotrek był wdzięczny Wiśniewskiemu, że nie wtajemniczył
reszty w sprawę choroby jego siostry. Czuł, że powinien mu podziękować za to iż
nie nawrzeszczał na Dominika i Kubę. Popatrzył na chłopaka i znowu zobaczył
twarde spojrzenie i kamienny wyraz twarzy. Nie wróżyło ono nic dobrego. Na
szczęście po chwili wszystko wróciło do normy. Chłopak znowu patrzył na Emilkę,
uśmiechając się przy tym z leniwą arogancją.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że
tylko my mamy wpływ na to, jak będzie wyglądać nasze życie?
- Pozwolę się nie zgodzić, drogi
Piotrze. Na nasze życie składa się milion przypadkowych zdarzeń, które w
mniejszym lub większym stopniu komplikują nam życie – Szymon miał odpowiedź na
wszystko. Z reguły były one niezwykle dojrzałe i przemyślane. Naznaczony bólem
nastolatek, którego dusza dorosła zanim ciało zaczęło dojrzewać.
- Baśka też czasem filozofuje, na
pewno przypadnie ci do gustu – Kuba po raz kolejny wtrącił swoje trzy grosze.
- Skoro czasem zdarza jej się
powiedzieć coś mądrego, znaczy, że jest pozbawiona inteligencji. Do gustu może
mi przypaść kurtka, dziewczyna nigdy. Jeśli chodzi o Donovan, wydaje mi się, że
nie będzie mi pasować nawet do butów.
- Wozisz się po niej, a nawet jej nie
znasz. Może i jestem staroświecki, ale wyrabiam sobie opinię dopiero wtedy, gdy
kogoś poznam – był tylko jeden sposób na to, by wkurzyć Łukasza. Wystarczyło
wypowiedzieć parę niepochlebnych słów na temat osoby, której się nie znało.
- Była dziewczyną Dominika, ale
puszczała się z Wójcikami, potem uśmierciła młodszego z nich, żeby nie było, że
jest szmatą i miała nadzieję na bzykanie się w trójkącie. Nie wypaliło, więc
została sama, jedna, biedna, opuszczona, słodka Donovan. Później myślała, że
przeleci kolejnego z waszej pseudo paczki, ale odmówił jej, więc dała nogę.
Czy…
- Coś ty mu kurwa nagadał?! – krzyk
Łukasza zwrócił uwagę Anki. Poza nią w „EB” nie było tego popołudnia nikogo. I
całe szczęście, bo zapowiadało się niezłe przedstawienie.
- Ja…
- Czarny, zawsze miałem cię za
skurwysyna. Widać nie doceniłem cię – Dominik mierzył przyjaciela chłodnym
spojrzeniem. – A Baśka pomyliła się w wyborze spowiednika. Proponuję, żebyś
wypierdalał stąd i to w podskokach.
- Czy wy…
- Tak Czarny.
Chłopak wstał
i wyszedł. Nie powiedział już ani słowa. Gdyby ktoś uważniej mu się przyjrzał,
z pewnością zauważyłby ból i niedowierzanie, których nie starał się ukryć.
Szkoda tylko, że ludzie, których uważał za przyjaciół zajęci byli roztrząsaniem
słów Szymona. Nawet Magda, która wielokrotnie zapewniała go o swej przyjaźni,
nie chciała na niego spojrzeć. To bolało. Po prostu szedł. Mijał ludzi, którzy
wydawali się stworzeni z żelbetonu, jakby ktoś zabawił się w genialnego twórcę
i ulepił ludzi z tego samego materiału co bloki, które zamieszkiwali. Tutaj
zaczynało się mówić o trawce, ale były to pojedyncze hasła. Mało kto próbował,
mało kto się przyznawał. Rewolucja miała dopiero nadejść i wiedział, że dotrze
do ludzi pokroju jego paczki. Tymczasem mijał liście konopi indyjskiej, które
niewprawna ręka nakreśliła ścianach bloków, szedł dalej. W końcu znalazł się na
obrzeżach, gdzie nie było prawie zabudowań, z uporem dążył w kierunku
kamieniołomu. Chciał być jak najdalej od nich, jak najdalej od niego, a jak
najbliżej jej. W jednej chwili zapragnął przytulić ją do siebie. Mieć pewność,
że ona mu uwierzy, nie oskarży o opowiadanie bzdur na jej temat. Przecież on
nigdy nie powiedziałby czegoś takiego, nie o Baśce.
Tymczasem po
wyjściu Piotrka towarzystwo przy stoliku zaczęło zastanawiać się nad motywami
działania chłopaka. Nawet przez chwilę nie pomyśleli, że ktoś mógł ich okłamać.
Szymon był poza podejrzeniami.
- Jak on tak mógł? Poczuł się ciul
silny, bo mu zaufała?
- Ej, ale Czarny nie jest skurwysynem.
Nie mógłby jej tego zrobić. Nie jej…
- Nikuś, uwierz, że jest skurwysynem,
zawsze był – Dominik skrzywił się, gdy uświadomił sobie, że dał się nabrać.
Jego kumpel wcale nie zakochał się w Baśce. Mścił się za niego? Przecież
uzgodnili, że postanowienie noworoczne można schować do lamusa. – Nabrał nas
wszystkich.
- Mój brat nie powiedziałby o niej
czegoś takiego – i nagle okazało się, że Ania stała obok stolika. Nawet nie
zauważyli, kiedy przyszła. – On nie rani osób, które coś dla niego znaczą. To
nie mogły być jego słowa. Skąd w sercu pełnym miłości miałaby się znaleźć
nienawiść? Piotrek kocha.
- Wiadomo, że kocha. Przecież jest ze
mną – stwierdzenie Emilki wywołało śmiech wśród zebranych. – Piotrek mnie
kocha, a jej wprost nie znosi. Powiedział co chciał i tyle. Temat zakończony.
- Mam nadzieję, że przyjdzie taki
dzień, w którym obudzi się twoja inteligencja. Tak naprawdę nie znasz mojego
brata, a mówisz przecież, że kochasz go z wzajemnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz