poniedziałek, 30 lipca 2012

03. Kobiety Donovana


Znałam ją tylko miesiąc, a wydawało mi się, że ta znajomość trwa od lat. Nie potrafię tego wytłumaczyć, bo mam ogromne problemy z wysławianiem się. Nie będę nawet próbować, gdyż to i tak nie miałoby sensu. Ten, kto nigdy czegoś takiego nie doświadczył, nie zrozumie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że było to niesamowite. Życzę każdemu, by przeżył tak cudowną znajomość. Nie tylko ja zostałam oczarowana. Chłopcy również stali się ofiarami tej magii. Zjednoczyła nas, a równocześnie wprowadziła rozłam. Nawet Piotrek się jej nie oparł… Niechcący skłóciła go z Dominikiem. Poszło o nią, a raczej o to, że blondyn bawił się nią, zamiast wprost powiedzieć, że chce, by została jego dziewczyną. Dużo wody upłynęło, zanim zorientowaliśmy się, że to nie Gajos został usidlony. Ona sama potrzebowała bardzo dużo czasu, by się zorientować. Widocznie kolor włosów zdziałał swoje… A może zajęta była polowaniem na Dominika? Tego nie wiem ja i nikt się nie dowie. Pamiętnik na ten temat milczy, a przyjaciele nie siedzieli w jej głowie. Swoją drogą nigdy nie chciałabym wiedzieć, co dzieje się w tej czaszce otulonej lokami w kolorze blond. Wydaje mi się, że po pięciu minutach przebywania w jej mózgu, zakładając, że go posiadała i czytaniu jej myśli, o ile potrafiła myśleć, wylądowałabym na stałe na Babińskiego 29… Dla ludzi niewtajemniczonych objaśnię, że znajduje się tam Ośrodek Ogólnopsychiatryczny, to chyba wiele wyjaśnia, prawda? O ile ona sama była nieszkodliwa, o tyle jej pomysły nie zawsze wychodziły nam na dobre. W mojej pamięci do końca życia pozostanie woń bananów z grilla, a raczej tego, co z nich pozostało. Kucharką to ona była przednią…
Pragnę jednak odbiec od tematu, którym jest nasza przyjaźń. Chcę przedstawić wam jej sytuację rodzinną, bo chyba powinniście ją poznać. Skomplikowany świat Baśki… Najlepiej będzie, gdy zacznę od początku. Życie Jacka Donovana zależne było od czterech kobiet. One liczyły się w nim najbardziej. Pierwszą z nich była jego matka – Isabel Moreno. To chyba naturalne, że miała największy wpływ na poczynania mężczyzny. Widząc, że chłopiec miał swoisty dar, dzięki któremu zjednywał sobie zwierzęta, starała się tak kierować jego planami, by pokazać mu, że powinien zostać weterynarzem. To ona pomogła mu w wyborze uczelni, można więc powiedzieć, że dzięki niej poznał drugą z tych najważniejszych. Była nią studentka Katarzyna Gędłek, dziewczyna o dwa lata młodsza od Jacka. Po trzech latach znajomości postanowili się pobrać. W dwa lata po ślubie na świat przyszła Barbara Antonina – owoc wielkiej miłości. W osiem lat później Donovan mógł stracić obie, ale szczęściem w nieszczęściu, jego córka wygrała walkę z chorobą. Obecnie on miał trzydzieści dziewięć lat, a jego największe uzależnienie trzynaście. Chyba spokojnie mogę powiedzieć, że Baśka to najważniejsza z kobiet, które pojawiły się w życiu Jacka. Ostatnią z nich była trzydziestoletnia pani weterynarz, która pracowała w klinice Donovana, w Krakowie. Nazywała się Wiktoria Małecka. Za wszelką cenę starała się zdobyć sympatię córki swego ukochanego. Nie wychodziło jej to. Nie ma się co dziwić… Owszem, dziewczyna tolerowała ją, ale nie okazywała jej żadnych uczuć. Nie ingerowała w sprawy sercowe ojca. Rozumiała, że mężczyźni mają swoje potrzeby. Miała wszakże nadzieję, że kobieta nie będzie nikim więcej, niż tylko partnerką do łóżka. Wielokrotnie powtarzała ojcu, że to dobrze, że ma kogoś na stałe, bo przy przypadkowych numerkach może złapać jakiegoś syfa. Zapewne miała na myśli wirusa HIV albo kiłę. Mniejsza o to. Baśka nie pałała miłością do Wiktorii i nie miała zamiaru tego zmieniać. Problemy zaczęły się, gdy dowiedziała się o zaręczynach pary. Nie chciała mieć macochy. Pani Donovan była tylko jedna – jej matka. Nikt inny nie powinien tytułować się w ten sposób. Wielokrotnie mówiła mi, że prędzej wyrośnie jej na dłoni kaktus, niż Wiktoria będzie nosić nazwisko jej ojca. To jej się akurat udało. Wrodzony talent aktorski, plus poparcie ze strony babci zdziałały swoje. Dziadek Baśki nie wtrącał się w sprawy syna. Wiedział jednak, że pretensje wnuczki są uzasadnione. Uwielbiał Kasię i nie potrafił sobie wyobrazić kogoś, kto miałby zastąpić jej miejsce. Wiktorię darzył sympatią, ale nie próbował przekonać się do niej na tyle, by widzieć ją w roli synowej. Nie powiedział tego Jackowi, ale nie chciał, by ten wiązał się ze swoją pracownicą. Podejrzewał, że to małżeństwo przyniesie ze sobą poważne kłopoty.
Wchodząc do domu, Jack przeczuwał, że czeka go niemiła rozmowa z córką. Dziewczyna siedziała na podłodze w salonie, w otoczeniu setek zdjęć. Wiedział, że tylko w ten sposób może być bliżej swojej matki. On sam uporał się już z bólem, jaki towarzyszył mu po śmierci żony. Pustka pozostała. Życie toczyło się jednak dalej. Miał już partnerkę, z którą chciał spędzić swoje lata, oczekując na śmierć. Niestety jego córka tego nie rozumiała. Wszystko było dobrze do czasu, gdy dowiedziała się, że zamierza wziąć ślub z Wiktorią. Dziewczyna, która dotąd nie protestowała, nagle wyraziła sprzeciw. Nie chciała, by zapełnił lukę w ich rodzinie. Według niej owa pusta przestrzeń nie istniała, bo matka dziewczyny była obecna. W całym domu pełno było jej fotografii. Baśka dbała o to, by nikt nie ważył się usunąć chociażby jednej ramki. Jack doskonale pamiętał kłótnię córki z Wiktorią. Trzynastolatka dostała ataku szału, gdy kobieta stwierdziła, że ostatnie zdjęcie, jakie wykonano pełnej rodzinie Donovan, ma zniknąć z salonu.
Widząc, że praca pochłania całą uwagę Baśki, mężczyzna wszedł do pomieszczenia. Ze zdziwieniem stwierdził, że blondynka przykleiła zdjęcia obu kobiet na brystol. Te, które przedstawiały jej matkę, opatrzone były komentarzami. Obok fotografii Wiktorii była pustka, która zaczęła go zastanawiać. Po raz pierwszy zadał sobie pytanie, czy aby na pewno robi dobrze, planując przyszłość ze swoją pracownicą. Była piękna, inteligentna, wrażliwa, zabawna, świetnie się rozumieli. Poza tym miała wspaniałą figurę i śliczny uśmiech. Uwielbiał spędzać z nią czas. Niestety jego córka nie widziała jej atutów. Ciągle powtarzała, że dał się złapać na silikon. Nie lubiła wspólnych wypadów, a gdy takie się zdarzały, robiła wszystko, by skrócić je do minimum. Brak podpisów do zdjęć miał symbolizować jej neutralność. Nie chciała być niemiła, ale nie miała też dobrego zdania o jego narzeczonej. To chyba nigdy nie miało się zmienić…
- Mama była cudowna, prawda? – z zamyślenia wyrwał go głos córki.
- Owszem, była… Ale Wiktoria również taka jest.
- Nie myśl, że pozwolę jej nosić nazwisko, które wcześniej należało do mojej matki. Ona dała ci dziecko, a tamta co może ci dać?
- Zawsze możemy adoptować, zresztą Wiki o tym marzy.
- Co?! Powiedz, że żartowałeś z tym przygarnianiem obcych! Mama była twoją pierwszą miłością, była wspaniała, wrażliwa, była aniołem! Nie rozumiesz, że mogę patrzeć na to, jak pieprzysz się z panną młodszą od siebie o prawie dziesięć lat, ale nie myśl, że będę tolerowała jej obecność w naszym domu!
- Uspokój się i zacznij się wyrażać!
- Nie mam zamiaru! Twoim życiem była mama! Myślisz, że patrzyłaby ze spokojem na to, jak sprawiasz mi ból? Moim zdaniem nie. Wybacz tato, ale nigdy nie zaakceptuję Wiktorii. Nie będę się też dzielić twoją miłością. Nie pozwolę wam na adopcję! Chcesz ślubu? To sobie go weź, ale nie myśl, że będę wtedy obecna w Kościele. Musisz wiedzieć, że nic nie będzie takie, jak było kiedyś. Zastanów się.
Dziewczyna wybiegła zostawiając ojca samego. Jack spojrzał na jej dzieło. Miała rację… Kasia była wszystkim, a Baśka tak bardzo ją przypominała. Usiadł na podłodze i zaczął przeglądać fotografie. Niektóre były bardzo stare, inne miały mniej lat. Zauważył, że córka musiała zrobić odbitki, by nie zniszczyć tych, na których była jej matka. O te z Wiktorią nie dbała. W pewnym momencie natrafił na zdjęcie wykonane drugiego lutego trzynaście lat temu. Widniały na nim dwie nieziemskie istoty. Jego uśmiechnięta, ale bardzo zmęczona żona i mały bobas o ogromnych zielononiebieskich oczach. Na odwrocie widniał podpis nakreślony ręką Kasi: kobiety Donovana. Z czułością wpatrywał się w ten fotos. Pamięć przeniosła go do najwspanialszych chwil jego życia. Przez kilka godzin siedział wpatrzony w to samo zdjęcie i uśmiechał się błogo. Zapomniał o problemach otaczającego go świata, a nawet o tym, że umówił się z narzeczoną. Kobieta stała od dłuższego czasu w drzwiach salonu i patrzyła na swojego ukochanego. Serce ją bolało, gdyż uświadomiła sobie, że nigdy nie będzie ważniejsza od zmarłej żony…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz