Była połowa października, pogoda
wydawała się całkiem znośna. W ELICIE zaszły zmiany, ale życie toczyło się
dalej. Świat stawał na głowie, a ogólne zgłupienie dotknęło i mnie. Bo wiecie
co? Zakochałam się! A swoje uczucia ulokowałam w najgorszym z możliwych
kandydatów – w Wojtku Czarneckim. Oczywiście mam na myśli starszego brata
Piotrka, który jako jeden z rezydentów grał w EB. Wtedy jednak myślałam, że z
moim sercem wszystko jest w porządku, rozum też się nie buntował. Skoro Czarny
mógł wymienić Baśkę na Angelikę, to czemu ja miałabym nie spróbować zaszaleć? Z
perspektywy czasu dowiedziałam się, że głupio zrobiłam, wdając się w romans z
chłopakiem starszym o trzy lata. Straciłam na tym za dużo, ale to bajka na inny
wieczór…
Tak jak już wspominałam, Piotrek
znalazł sobie nową dziewczynę. Blondy starała się być dzielna, ale widzieliśmy,
że strasznie ją to boli. Naszym śmiesznym zwyczajem nic z tym nie zrobiliśmy.
Trembecki trochę się burzył, nawet suszył Czarnemu głowę o to, że zachowuje się
jak rasowy skurwiel, ale grzecznie mówiąc, ten ostatni nie był tym faktem
zainteresowany. Na każdą wzmiankę o blondynce, odpowiadał, że to już przeszłość.
Jednakże niejednokrotnie łapałam go na tym, jak tęsknym wzrokiem wodził za
dziewczyną. Szymon patrzył na to wszystko z chłodną obojętnością, ale nie było spotkania,
żeby nie próbował kłócić się z Angeliką. W całej tej sytuacji coś śmierdziało i
o dziwo nie chodziło tu tylko o stopy Wiśni, czy poranny oddech Kuby.
Z końcem miesiąca okazało się, że w
całej naszej ELICIE tylko Baśka była sama, chociaż wzdychało do niej paru
chłopaków z mojej klasy i Andrzej. Cała reszta kogoś miała. Kuba na jednym z
meczów poznał jakąś Ankę, Łukasz prowadzał się z Izą z pierwszej „c”, jak
wiadomo Nika i Dominik byli na dobre i złe, Szymon poznał całkiem ładną dziewczynę,
z krzywymi zębami o imieniu Ola, Piotrek miał Angelikę, a ja mojego Wojtusia.
Ano właśnie. Poznałam go i proszę
nie mylić tego ze stwierdzeniem, że widywałam, w EB. Wtedy po tej pamiętnej
imprezie trzydziestego września, podszedł do mnie, pytając, czy nie miałabym
ochoty spotkać się z nim któregoś dnia. Rzecz jasna zgodziłam się bez wahania. Od
tamtego dnia spotykaliśmy się regularnie. Piotrek stwierdził, że mogłam znaleźć
sobie coś lepszego, ale później nie poruszał już tego tematu. Reszta olała
sprawę, chociaż Trembecki mamrotał coś o żałowaniu po fakcie. Nie bardzo
wiedziałam, o co chodzi i nie chciałam wiedzieć. Byłam szczęśliwa i to bardzo.
Sytuacja prawie jak w bajce – nie wyróżniająca się dziewczyna i facet, który
mógł mieć każdą. No właśnie… A przecież wybrał mnie.
W tamtym okresie mało kiedy mogłam
spokojnie pogadać z Blondy. Odczuwała dziwną, niczym nie popartą niechęć w
stosunku do mojego Wojtka. Ilekroć piałam z zachwytu nad nim, ona starała się
sprowadzić mnie do poziomu albo zmieniała temat. Z początku myślałam, że jest
zwyczajnie zazdrosna, bo jej i Czarnemu się nie udało. Spieprzyła swoją szansę,
więc chciała, żeby i mnie to spotkało. Przy którejś rozmowie całkiem niechcący,
wydarłam się na nią, że stara mi się go obrzydzić, żeby sama mogła się nim
zająć. O dziwo poprawiłam jej w ten sposób humor. Po kilku minutach przestała
się śmiać i powiedziała mi, że mogę być spokojna, bo ona ma kogoś lepszego na
oku. Wydawało mi się wtedy, że pogodziła się ze stratą Piotrka. Nie pokazywała
się jednak z nikim. Gdy nie zmieniała swojego nastawienia do Wojtka,
zrozumiałam, że po prostu ją nudzę wałkując w kółko jeden temat. Przestałam się
z nią spotykać, a ona nie protestowała. Powiedziała mi, że w razie czego,
mieszka naprzeciwko. Chyba tak zachowuje się prawdziwa przyjaciółka. Zapewne
powinno mi to dać do myślenia, ale jak zwykle pewność przychodzi po fakcie.
Byliśmy stadem baranów. No, ale jako
nieświadome owieczki mogliśmy czerpać wiele z życia. Robiliśmy tak. Ktoś bardzo
mądry, powiedział kiedyś, że gimnazjum niszczy psychikę. To prawda. Nie
przeszkadzało nam to. Chcieliśmy być młodzi, głupi i naiwni. Właśnie dlatego
spotkaliśmy się pierwszego listopada na ognisku u Czarnego. Baśki tam nie było.
Czemu? Bo to była impreza wyłącznie dla zakochanych.
To dziwny pomysł, żeby w święto
zmarłych spotykać się, w celu celebrowania miłości. ELITA z założenia nie
trzymała się utartych zwyczajów. Wycieczka na cmentarze była, ale w godzinach
dopołudniowych. Później każde z nich myślało, jedynie o zbliżającej się
godzinie zero. I tak właśnie w zwyczajnie niezwyczajny dzień, rozpalili
ognisko, wyciągnęli piwo i zaczęli swoje pogańskie obchody. Patrząc na ich
młode, roześmiane twarze i zamglone alkoholem oczy, można było pomyśleć, że są najszczęśliwszymi
ludźmi na świecie. To nie do końca była prawda. Uważny obserwator mógł
zauważyć, że organizator nie do końca jest zadowolony z sytuacji. Sam nie
wiedział, czego mu brakowało. W pewnej chwili spojrzał na swoją towarzyszkę.
Jej błyszczące oczy i delikatny uśmiech były motorem jego dalszych działań.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Nie był to jeden z tych delikatnych
pocałunków, o nie… Wojtek doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że młodsza
dziewczyna, może później żałować wydarzeń tej nocy. Przyszłość się nie liczyła.
Chodziło tylko o to, żeby spędzić ten wieczór jak najciekawiej. Całował ją
nadal, czując, że dziewczyna coraz bardziej mu się poddaje. W pewnym momencie
przestał.
- Chodź ze
mną – wyszeptał i nie czekając na odpowiedź, wstał, ciągnąc ją za sobą.
Reszta towarzystwa patrzyła na
zaistniałą sytuację z lekkim niesmakiem. Dosłownie chwilę wcześniej w podobnym
celu zniknęli Piotrek i Angelika.
- Widać
Czarneccy, mają to w genach – syknął Szymon.
- Magda
będzie tego żałować – zauważyła Weronika. – Nie podoba mi się to, że Wojtek
narzucił jej takie tempo. Przecież ona ma piętnaście lat. To, że po pijaku jest
chętna, nie znaczy, że na trzeźwo również będzie.
- A ja
chciałbym zobaczyć jej minę, kiedy rano obudzi się naga, w pustym łóżku.
- Dom, a
skąd masz pewność, że będzie sama?
- Oj
Nikuś, zapominasz, że znam tego faceta od lat. Niewykluczone, że jej pierwszy
raz będzie ostatnim. DJ Rudy lubi jednorazowe przygody – w głosie Gaika słychać
było zmartwienie.
-
Powinniśmy interweniować? – Zapytał Kuba.
- Masz
zamiar biegać po domu Czarnego i jej szukać? Ja nie… Boję się o nią, ale mogła
mniej pić i znaleźć sobie innego. Miała pecha zadurzyć się w Wojtku, więc
spotka ją nauczka.
- Gdyby
była tu Baśka, nie pozwoliłaby jej na to – zauważył Łukasz.
- Trembecki,
zacznijmy od tego, że ona nie zgodziłaby się na imprezę w dniu dzisiejszym. Idę
o zakład, że siedzi teraz przy grobie Michała. W ogóle to głupio zrobiliśmy,
przychodząc tu dzisiaj. My się zawijamy – powiedział, spoglądając na swoją
towarzyszkę.
Reszta podążyła za ich przykładem. Nie
było sensu siedzieć tu, gdy gospodarze mieli lepsze rzeczy do roboty. Wojtek
zabawiał się z Magdą, a Czarny przyprowadził do swojego pokoju Angelikę.
Początkowo chciał tylko, żeby
dziewczyna przestała dobierać się do niego przy świadkach. Później stwierdził,
że żal odmawiać, gdy dziewczyna wyraźnie tego chce. I tak krok po kroku delikatne
pieszczoty, zaczynały przeradzać się w pełne pożądania. Zbliżało się
nieuniknione, ale oczami wyobraźni, Piotrek był tu z inną dziewczyną. Z którą
celebrował chwilę samotności. Chyba nie trzeba mówić, która to…
Krótki rozdział, ale bardzo ładny... Aj Piotruś, Piotruś... Szkoda, że tak to się wszystko potoczyło, bo mógłby mieć Baśkę przy sobie,ko o niej myśleć, a Wojtek nie powinien się tak zachowywać, oby tylko dziewczyna nie żałowała tego wszystkiego, a reszta mnie wkurzyła, bo nikt z nich nawet nie zareagował, więc w sumie co to za przyjaciele..
OdpowiedzUsuńa co do informacji - lubię to opowiadanie, bo jest takie inne od wszystkich, ma swój niepowtarzalny klimat.. ale wszystko musi mieć swój koniec, więc może i podejmujesz dobrą decyzję, a z chęcią poczytam coś nowego od Ciebie :)