poniedziałek, 30 lipca 2012

18. Opowiem ci o niej


Baśka dała nogę. Inaczej tego nazwać nie chcę i nie mogę. Jej nieobecność można było jakoś przeżyć. Niestety później ktoś jeszcze postanowił się od nas oddalić. Kogo mam na myśli? Piotrka. Chłopak z każdym dniem stronił od nas coraz bardziej. Wymykał się w połowie spotkań, niekoniecznie chciał z nami rozmawiać. Było mi przykro. Przecież mój przyjaciel miał jakiś kłopot, ale nie zapomniał wspomnieć jaki. Nie ufał mi? Chyba nie o to w tym chodziło. Wszyscy razem wzięci przypominaliśmy mu o Baśce. A i owszem. Nawet jeśli nie wymieniliśmy jej imienia, nie wspomnieliśmy o niej. Wystarczyło zrobić głupią minę, zanucić piosenkę, czy zacząć rozmawiać o imprezach. Pamięć ludzka jest potworem, a siła skojarzeń idzie z nią w parze. Przez pewien czas - chyba tydzień, staraliśmy się udawać, że nigdy nie była częścią naszego życia. Później zrezygnowaliśmy z tego, bo Piotrek coraz rzadziej pojawiał się na naszych spotkaniach. Za to Emilka promieniała szczęściem. Mój przyjaciel próbował ukoić cały swój ból w jej ramionach. Udawał przed nią, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Zapewne chciał usunąć klin klinem. Chyba marnie mu to wychodziło. No, ale ona była szczęśliwa. Od września miała chodzić do naszego gimnazjum, nawet snuła plany na temat wstąpienia do drużyny siatkarek. Nie była jakoś specjalnie uzdolniona w tym względzie, ale wiedziała, że Czarny lubi ten sport. Dla niego mogła zrobić wszystko. Chłopak był jej pierwszą miłością, może i była smarkulą, ale kochała go. Zastanawiałam się wtedy jak będzie wyglądać nasza ELITA bez Baśki, za to z Emilką i Niką w składzie. Miałam pewność, że obie się w niej znajdą, bo wprowadzą je chłopcy.
Jakoś pod koniec pierwszego tygodnia sierpnia, kontakt z Piotrkiem urwał się zupełnie. Gdzieś znikał. Nie odpisywał esy, nie odbierał telefonów, ale czasem był na dostępny na gadu. Wynikało z tego, że jednak żył. Chyba siódmego po wsiach poszła plota, że chłopak ma inną orientację, bo non stop widywano go z jakimś nieznajomym. Zastanawiam się, czy przyjaźń dwóch facetów jest równoznaczna ze związkiem gejowskim? No dla mnie niekoniecznie. Tym razem całej paczce było przykro, bo znalazł sobie nowego powiernika. Wymienił nas na inny model. Pytanie tylko, czy lepszy?
Bezchmurne niebo, na którym króluje słońce to domena lata. Sierpień zapowiadał się równie uroczo co miesiąc poprzedni. W dni takie jak ten ludzie nie mają powodu do smutku. No chyba, że cierpią z powodu niewłaściwie ulokowanych uczuć. Piotr Czarniecki miał w życiu pecha, gdyż jego serce chciało kochać. Problemu nie byłoby, gdyby chodziło o jego dziewczynę. Niestety zainteresował się byłą dziewczyną swojego przyjaciela, która równocześnie była kiedyś jego największym wrogiem. Obecnie siedział w ogrodzie chłopaka, którego poznał przed dwoma tygodniami w miejscu, które miało dla niego ogromne znaczenie – na kamieniołomie. Dwoje podobnych do siebie z charakteru i zachowania młodych mężczyzn. Powinni doskonale się rozumieć, ale nie koniecznie nadawali na tych samych falach.
- Masz dwie panny – jedną chyba kochasz, a z drugą jesteś. W czym problem? – Szymon wpatrywał się w kolegę, uśmiechając się bezczelnie. Z resztą nieważne jak by się starał, jego twarz zawsze miała bezczelny wyraz.
- Chyba nie słuchałeś mnie uważnie – zrezygnowany ton głosu Piotrka, doprowadził jego nowego znajomego do śmiechu.
- Słuchałem. Pojechała, więc wróci. Baby zawsze tak mają. A jak nie to olej pannę i żyj dalej. Czas jest zbyt cenny, by marnować go dla osób, które przed nami uciekają. Księżniczki już od dawna są przereklamowane. Lepiej zastanów się, czy warto się zadręczać – ostatnie słowa wypowiedział bardzo ostro. Zdecydowanie za ostro. Taki ton nie pasował do jego bezczelnej, chociaż przystojnej twarzy. Zmiana zaszła również w jego oczach. Wesołe dotąd spojrzenie nagle stwardniało. – Później może już być za późno – ta zmiana spowodowała, że nareszcie wyrażał się jak siedemnastolatek, bo mniej więcej na tyle lat wyglądał. Oczywiście wrażenie było zwodnicze, gdyż liczył ich zaledwie czternaście.
- Każdy z nas zasługuje na odrobinę szczęścia, może i jestem głupcem, że chciałbym znaleźć je właśnie przy niej – byłej dziewczynie mojego przyjaciela. Wydaje mi się, że warto zaryzykować – odpowiedź chłopaka była przepełniona szczerością. – Wiesz, zmieniłem się trochę właśnie przez nią i dla niej. Zanim uświadomiłem sobie, że nie ma wpływu na to jak zachowują się przy niej chłopacy, byłem wkurwiony, bo odbierała mi kumpli, których znałem odkąd pamiętam. Szczerze ją znienawidziłem i miałem w życiu cel. Chciałem zniszczyć wszystko na czym jej zależało. Potem okazało się, że wcale nie jest suką. Taka krucha, delikatna, bezbronna istotka…
- Ktoś tu się rozmarzył – Szymon bezceremonialnie szturchnął Piotrka. – Kolego, panna jak każda inna. Musisz się z tym pogodzić, drogi kretynie.
- Opowiem Ci o niej, bo może nigdy jej nie poznasz. Co ty na to?
- Więc poza tym, co już wiem, jest coś jeszcze? – specjalnie zakpił. Mimo wszystko ciekawiło go, co takiego niezwykłego było w tej dziewczynie.
- No jasne – Czarny ani trochę nie przejął się słowami chłopaka. – Może i wygląda niepozornie, może nawet nabierzesz się, że jest aniołem, ale to mały diabełek. Jej twarz ginie w gęstwinie loków w kolorze blond, ale oczy… Te są niezwykłe. Takie niebieskozielonoszare i wielkie – nie dało się nie zauważyć fascynacji w głosie Piotrka. – Odbiega od typu panienek, które mi się dotąd podobały, ale jest wyjątkowa.
- Emilia?
- Basia, przeprowadziła się tu w zeszłym roku. Wcześniej mieszkała w Krakowie, gdzieś na Pasterniku, czy Bronowicach. Emilka to moja dziewczyna – sprostował.
- Te, a z ciekawości zapytam ja ciebie, jak owa dziewoja ma na nazwisko? – Szymon był dziwnie zainteresowany osobą, o której mówił Piotrek.
- Donovan.
- Jej starszy jest dzianym weterynarzem? A dziadkowie to obcokrajowcy?
- Znasz ją? – Czarny był lekko zdziwiony.
- Teraz ja ci coś opowiem. Widziałem kiedyś zło, chorobę, śmierć i łzy. Znałem kiedyś dwie dziewczynki u obu wykryto nowotwór. Jedna z nich umarła, pomimo tego że dawano jej bardzo duże szanse na wyjście z tej przygody cało, żeby było śmieszniej przypadek beznadziejny przeżył. Potem okazało się, że jest kuzynką jednego z moich najlepszych przyjaciół. Przypadek? Nie sądzę. Szczerze jej nienawidzę, bo to moja siostra miała przeżyć – chłopak nie krył złości ani tego, że po jego policzkach spływały łzy. – Miałem nadzieję, że na dobre zniknęła z mojego życia. Niestety ty mówisz, że dzieli mnie od niej zaledwie kilometr, że będę chodził do tej samej szkoły co ona. Teraz mam pewność, że twoja ukochana wróci. Donovan uwielbia wracać tam, gdzie nie jest mile widziana.
Piotrek milczał. W myślach rozważał słowa Szymona. Był w stanie zrozumieć jego ból i gorycz, ale nie nienawiść. Przecież nie można obwiniać kogoś za to, że wygrał walkę z chorobą. Mimo wszystko nie odzywał się, czekał w nadziei, że usłyszy coś więcej.
- Powiedziałeś, że każdy ma prawo do szczęścia. Widzisz, problem jest w tym, że ono jest przywilejem, który wraz z życiem odebrała jej ta suka. Wysłała na tamten świat matkę, moją maleńką siostrzyczkę, ostatnio dowiedziałem się, że i rzekomego przyjaciela. Uciekaj, zanim i ciebie wykończy.
- Mówisz o niej tak jakby to od niej zależało kto przeżyje, a kto nie. Powinieneś wiedzieć, że śmierć Michała była dla niej poważnym ciosem. Była załamana…
- Nie skróciła jednak swych cierpień. Nadal żyje, a przecież od pięciu lat powinna leżeć w cichej mogile – Piotrek wystraszył się nie na żarty. Szymon wydawał mu się w tej chwili szaleńcem. – Pewnego dnia pójdę na twój pogrzeb, a ona będzie stała obok mnie. Przeżyje nas wszystkich.
- Przestań! Wiśnia, zamknij się! Uspokój. Wierzysz w to, że ona jest aniołem śmierci? – Czarniecki patrzył na niego z niedowierzaniem. – Powinieneś się leczyć – dodał po chwili.
- Może i tak, ale ty nie wiesz jak to jest, gdy patrzy się na powolną śmierć kogoś z rodziny. Nie wiesz, co czuje osoba, która widzi polepszający się stan zdrowia kogoś, kto miał umrzeć. Karolinka umarła, bo Donovan wysysała z niej zdrowie. Zaraziła ją swoim jebanym rakiem, a przejęła w zamian nowotwór mojej siostry…
- Co ty pierdolisz?! Szymon, białaczką nie da się od nikogo zarazić! To nie jest grypa – Piotrek czuł, że powinien zakończyć tę rozmowę, ale mimo wszystko chciał pomóc chłopakowi, który obwiniał Baśkę o śmierć członka rodziny.
- Przez trzy miesiące była bliska śmierci, a potem nagle zaczęło się jej polepszać. Leżała obok Karoliny. Wiesz jak ta mała dziewczynka cieszyła się, że starsza od niej o rok blondynka o niesamowitym kolorze oczu zaczyna powracać do zdrowia? I ja się cieszyłem, byłem świadkiem cudu. Leczenie mojej siostry również zaczęło przynosić efekty, był koniec wakacji i Donovan miała wrócić do domu, po sześciu długich miesiącach w szpitalu. Miała iść do trzeciej klasy. Wypisali ją, a po kilku dniach stan Karoliny nagle się pogorszył – chłopak płakał. Nie chciał ukrywać łez, bo to i tak nic by nie dało. Piotrek powinien poznać jego ból, bo była szansa, że wtedy go zrozumie. – Nienawidzę jej, bo ona przeżyła, chociaż nie dawano jej szans! Zapewne chwaliła się wam swoim bohaterskim wyczynem i tym, jak blisko śmierci była…
- Tu się mylisz. Powiedziała nam, że miała białaczkę, ale nic poza tym. Dzięki tobie wiem jednak, że jest niezwykle waleczna. Rozumiem, że cierpisz, ale obwinianie jej za śmierć siostry jest pozbawione sensu. Wiesz, lepiej będzie jeśli już pójdę – mówiąc to patrzył na Szymona z dziwnym wyrazem twarzy. – Nie gniewaj się, ale nie potrafię spokojnie słuchać twoich wywodów.
- Spoko loko, niech i tak będzie, że nie poruszymy już nigdy jej tematu. Będzie naszym tabu, no chyba, że wróci. Do miłego – dodał, gdy Piotrek wychodził już z jego ogrodu.
Szymon przez dłuższy czas wpatrywał się w odchodzącego kolegę, gdy ten zniknął za zakrętem, chłopak wszedł do domu. Skierował się do kuchni, podszedł do lodówki i wyciągnął z niej butelkę czystej. Wychodząc z pomieszczenia zabrał jeszcze kubek. Udał się do swojego pokoju, by tam oddać się twórczemu zajęciu jakim było upijanie się w samotności.
- Zawsze pasjonował cię taniec. Zobaczymy, czy dotrzymasz mi kroku, Barbaro – gdy szeptał te słowa, na jego ustach zagościł uśmiech szaleńca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz