Baśka dała nogę.
Inaczej tego nazwać nie chcę i nie mogę. Jej nieobecność można było jakoś
przeżyć. Niestety później ktoś jeszcze postanowił się od nas oddalić. Kogo mam
na myśli? Piotrka. Chłopak z każdym dniem stronił od nas coraz bardziej.
Wymykał się w połowie spotkań, niekoniecznie chciał z nami rozmawiać. Było mi
przykro. Przecież mój przyjaciel miał jakiś kłopot, ale nie zapomniał wspomnieć
jaki. Nie ufał mi? Chyba nie o to w tym chodziło. Wszyscy razem wzięci
przypominaliśmy mu o Baśce. A i owszem. Nawet jeśli nie wymieniliśmy jej
imienia, nie wspomnieliśmy o niej. Wystarczyło zrobić głupią minę, zanucić
piosenkę, czy zacząć rozmawiać o imprezach. Pamięć ludzka jest potworem, a siła
skojarzeń idzie z nią w parze. Przez pewien czas - chyba tydzień, staraliśmy
się udawać, że nigdy nie była częścią naszego życia. Później zrezygnowaliśmy z
tego, bo Piotrek coraz rzadziej pojawiał się na naszych spotkaniach. Za to
Emilka promieniała szczęściem. Mój przyjaciel próbował ukoić cały swój ból w
jej ramionach. Udawał przed nią, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Zapewne
chciał usunąć klin klinem. Chyba marnie mu to wychodziło. No, ale ona była
szczęśliwa. Od września miała chodzić do naszego gimnazjum, nawet snuła plany
na temat wstąpienia do drużyny siatkarek. Nie była jakoś specjalnie uzdolniona
w tym względzie, ale wiedziała, że Czarny lubi ten sport. Dla niego mogła
zrobić wszystko. Chłopak był jej pierwszą miłością, może i była smarkulą, ale
kochała go. Zastanawiałam się wtedy jak będzie wyglądać nasza ELITA bez Baśki,
za to z Emilką i Niką w składzie. Miałam pewność, że obie się w niej znajdą, bo
wprowadzą je chłopcy.
Jakoś pod koniec
pierwszego tygodnia sierpnia, kontakt z Piotrkiem urwał się zupełnie. Gdzieś
znikał. Nie odpisywał esy, nie odbierał telefonów, ale czasem był na dostępny
na gadu. Wynikało z tego, że jednak żył. Chyba siódmego po wsiach poszła plota,
że chłopak ma inną orientację, bo non stop widywano go z jakimś nieznajomym.
Zastanawiam się, czy przyjaźń dwóch facetów jest równoznaczna ze związkiem
gejowskim? No dla mnie niekoniecznie. Tym razem całej paczce było przykro, bo
znalazł sobie nowego powiernika. Wymienił nas na inny model. Pytanie tylko, czy
lepszy?
Bezchmurne
niebo, na którym króluje słońce to domena lata. Sierpień zapowiadał się równie
uroczo co miesiąc poprzedni. W dni takie jak ten ludzie nie mają powodu do
smutku. No chyba, że cierpią z powodu niewłaściwie ulokowanych uczuć. Piotr
Czarniecki miał w życiu pecha, gdyż jego serce chciało kochać. Problemu nie
byłoby, gdyby chodziło o jego dziewczynę. Niestety zainteresował się byłą
dziewczyną swojego przyjaciela, która równocześnie była kiedyś jego największym
wrogiem. Obecnie siedział w ogrodzie chłopaka, którego poznał przed dwoma
tygodniami w miejscu, które miało dla niego ogromne znaczenie – na
kamieniołomie. Dwoje podobnych do siebie z charakteru i zachowania młodych
mężczyzn. Powinni doskonale się rozumieć, ale nie koniecznie nadawali na tych
samych falach.
- Masz dwie panny – jedną chyba
kochasz, a z drugą jesteś. W czym problem? – Szymon wpatrywał się w kolegę,
uśmiechając się bezczelnie. Z resztą nieważne jak by się starał, jego twarz
zawsze miała bezczelny wyraz.
- Chyba nie słuchałeś mnie uważnie –
zrezygnowany ton głosu Piotrka, doprowadził jego nowego znajomego do śmiechu.
- Słuchałem. Pojechała, więc wróci.
Baby zawsze tak mają. A jak nie to olej pannę i żyj dalej. Czas jest zbyt
cenny, by marnować go dla osób, które przed nami uciekają. Księżniczki już od
dawna są przereklamowane. Lepiej zastanów się, czy warto się zadręczać –
ostatnie słowa wypowiedział bardzo ostro. Zdecydowanie za ostro. Taki ton nie
pasował do jego bezczelnej, chociaż przystojnej twarzy. Zmiana zaszła również w
jego oczach. Wesołe dotąd spojrzenie nagle stwardniało. – Później może już być
za późno – ta zmiana spowodowała, że nareszcie wyrażał się jak
siedemnastolatek, bo mniej więcej na tyle lat wyglądał. Oczywiście wrażenie było
zwodnicze, gdyż liczył ich zaledwie czternaście.
- Każdy z nas zasługuje na odrobinę
szczęścia, może i jestem głupcem, że chciałbym znaleźć je właśnie przy niej –
byłej dziewczynie mojego przyjaciela. Wydaje mi się, że warto zaryzykować –
odpowiedź chłopaka była przepełniona szczerością. – Wiesz, zmieniłem się trochę
właśnie przez nią i dla niej. Zanim uświadomiłem sobie, że nie ma wpływu na to
jak zachowują się przy niej chłopacy, byłem wkurwiony, bo odbierała mi kumpli,
których znałem odkąd pamiętam. Szczerze ją znienawidziłem i miałem w życiu cel.
Chciałem zniszczyć wszystko na czym jej zależało. Potem okazało się, że wcale
nie jest suką. Taka krucha, delikatna, bezbronna istotka…
- Ktoś tu się rozmarzył – Szymon
bezceremonialnie szturchnął Piotrka. – Kolego, panna jak każda inna. Musisz się
z tym pogodzić, drogi kretynie.
- Opowiem Ci o niej, bo może nigdy jej
nie poznasz. Co ty na to?
- Więc poza tym, co już wiem, jest coś
jeszcze? – specjalnie zakpił. Mimo wszystko ciekawiło go, co takiego
niezwykłego było w tej dziewczynie.
- No jasne – Czarny ani trochę nie
przejął się słowami chłopaka. – Może i wygląda niepozornie, może nawet
nabierzesz się, że jest aniołem, ale to mały diabełek. Jej twarz ginie w
gęstwinie loków w kolorze blond, ale oczy… Te są niezwykłe. Takie
niebieskozielonoszare i wielkie – nie dało się nie zauważyć fascynacji w głosie
Piotrka. – Odbiega od typu panienek, które mi się dotąd podobały, ale jest
wyjątkowa.
- Emilia?
- Basia, przeprowadziła się tu w
zeszłym roku. Wcześniej mieszkała w Krakowie, gdzieś na Pasterniku, czy
Bronowicach. Emilka to moja dziewczyna – sprostował.
- Te, a z ciekawości zapytam ja
ciebie, jak owa dziewoja ma na nazwisko? – Szymon był dziwnie zainteresowany
osobą, o której mówił Piotrek.
- Donovan.
- Jej starszy jest dzianym
weterynarzem? A dziadkowie to obcokrajowcy?
- Znasz ją? – Czarny był lekko
zdziwiony.
- Teraz ja ci coś opowiem. Widziałem
kiedyś zło, chorobę, śmierć i łzy. Znałem kiedyś dwie dziewczynki u obu wykryto
nowotwór. Jedna z nich umarła, pomimo tego że dawano jej bardzo duże szanse na
wyjście z tej przygody cało, żeby było śmieszniej przypadek beznadziejny
przeżył. Potem okazało się, że jest kuzynką jednego z moich najlepszych
przyjaciół. Przypadek? Nie sądzę. Szczerze jej nienawidzę, bo to moja siostra
miała przeżyć – chłopak nie krył złości ani tego, że po jego policzkach
spływały łzy. – Miałem nadzieję, że na dobre zniknęła z mojego życia. Niestety
ty mówisz, że dzieli mnie od niej zaledwie kilometr, że będę chodził do tej
samej szkoły co ona. Teraz mam pewność, że twoja ukochana wróci. Donovan
uwielbia wracać tam, gdzie nie jest mile widziana.
Piotrek
milczał. W myślach rozważał słowa Szymona. Był w stanie zrozumieć jego ból i
gorycz, ale nie nienawiść. Przecież nie można obwiniać kogoś za to, że wygrał
walkę z chorobą. Mimo wszystko nie odzywał się, czekał w nadziei, że usłyszy
coś więcej.
- Powiedziałeś, że każdy ma prawo do
szczęścia. Widzisz, problem jest w tym, że ono jest przywilejem, który wraz z
życiem odebrała jej ta suka. Wysłała na tamten świat matkę, moją maleńką
siostrzyczkę, ostatnio dowiedziałem się, że i rzekomego przyjaciela. Uciekaj,
zanim i ciebie wykończy.
- Mówisz o niej tak jakby to od niej
zależało kto przeżyje, a kto nie. Powinieneś wiedzieć, że śmierć Michała była
dla niej poważnym ciosem. Była załamana…
- Nie skróciła jednak swych cierpień.
Nadal żyje, a przecież od pięciu lat powinna leżeć w cichej mogile – Piotrek
wystraszył się nie na żarty. Szymon wydawał mu się w tej chwili szaleńcem. –
Pewnego dnia pójdę na twój pogrzeb, a ona będzie stała obok mnie. Przeżyje nas
wszystkich.
- Przestań! Wiśnia, zamknij się!
Uspokój. Wierzysz w to, że ona jest aniołem śmierci? – Czarniecki patrzył na
niego z niedowierzaniem. – Powinieneś się leczyć – dodał po chwili.
- Może i tak, ale ty nie wiesz jak to
jest, gdy patrzy się na powolną śmierć kogoś z rodziny. Nie wiesz, co czuje
osoba, która widzi polepszający się stan zdrowia kogoś, kto miał umrzeć. Karolinka
umarła, bo Donovan wysysała z niej zdrowie. Zaraziła ją swoim jebanym rakiem, a
przejęła w zamian nowotwór mojej siostry…
- Co ty pierdolisz?! Szymon, białaczką
nie da się od nikogo zarazić! To nie jest grypa – Piotrek czuł, że powinien
zakończyć tę rozmowę, ale mimo wszystko chciał pomóc chłopakowi, który obwiniał
Baśkę o śmierć członka rodziny.
- Przez trzy miesiące była bliska
śmierci, a potem nagle zaczęło się jej polepszać. Leżała obok Karoliny. Wiesz
jak ta mała dziewczynka cieszyła się, że starsza od niej o rok blondynka o
niesamowitym kolorze oczu zaczyna powracać do zdrowia? I ja się cieszyłem,
byłem świadkiem cudu. Leczenie mojej siostry również zaczęło przynosić efekty,
był koniec wakacji i Donovan miała wrócić do domu, po sześciu długich
miesiącach w szpitalu. Miała iść do trzeciej klasy. Wypisali ją, a po kilku
dniach stan Karoliny nagle się pogorszył – chłopak płakał. Nie chciał ukrywać
łez, bo to i tak nic by nie dało. Piotrek powinien poznać jego ból, bo była
szansa, że wtedy go zrozumie. – Nienawidzę jej, bo ona przeżyła, chociaż nie
dawano jej szans! Zapewne chwaliła się wam swoim bohaterskim wyczynem i tym,
jak blisko śmierci była…
- Tu się mylisz. Powiedziała nam, że
miała białaczkę, ale nic poza tym. Dzięki tobie wiem jednak, że jest niezwykle
waleczna. Rozumiem, że cierpisz, ale obwinianie jej za śmierć siostry jest
pozbawione sensu. Wiesz, lepiej będzie jeśli już pójdę – mówiąc to patrzył na
Szymona z dziwnym wyrazem twarzy. – Nie gniewaj się, ale nie potrafię spokojnie
słuchać twoich wywodów.
- Spoko loko, niech i tak będzie, że
nie poruszymy już nigdy jej tematu. Będzie naszym tabu, no chyba, że wróci. Do
miłego – dodał, gdy Piotrek wychodził już z jego ogrodu.
Szymon przez
dłuższy czas wpatrywał się w odchodzącego kolegę, gdy ten zniknął za zakrętem,
chłopak wszedł do domu. Skierował się do kuchni, podszedł do lodówki i
wyciągnął z niej butelkę czystej. Wychodząc z pomieszczenia zabrał jeszcze
kubek. Udał się do swojego pokoju, by tam oddać się twórczemu zajęciu jakim
było upijanie się w samotności.
- Zawsze pasjonował cię taniec.
Zobaczymy, czy dotrzymasz mi kroku, Barbaro – gdy szeptał te słowa, na jego
ustach zagościł uśmiech szaleńca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz