Drugiego września widzieliśmy się u niej. Chciała nam wszystko
wyjaśnić. Duży plus z jej strony. Na temat słodkiej sytuacji z dnia
poprzedniego, nie powiedziała ni słowa. Siedzieliśmy w jej pokoju, a ona tak po
prostu się nam spowiadała. Nie ukrywała łez. Otworzyła się przed nami. Nie
przeszkadzała jej obecność Weroniki i Dominika. Po prostu mówiła. Po chwili
wyjęła spod poduszki jakiś zeszyt. Zaczęła czytać. Słowa płynęły, a my z uwagą
słuchaliśmy. Nikt nie przerwał jej monologu. To, co miała nam do przekazania
było piękne. Ów list zapisany w jej dzienniku, był czymś niezwykłym. Dał nam o
wiele więcej, niż wszystkie inne szczere, lecz nie tak pełne uczucia wyznania.
Była lekko zdziwiona, gdy po dłuższej chwili milczenia, w której dało
się wyczuć niepewność Baśki, podeszłam do niej i mocno ją uściskałam.
Zrozumiała. Ten gest znaczył więcej, niż słowo „wybaczam”. Inni również zaczęli
ją przytulać, a Dominik w geście pojednania uścisnął jej dłoń. Wróciła i znów
była nasza.
Drobna
dziewczyna o krótkich włosach w odcieniu złoty blond i niebieskozielonych
oczach z uwagą słuchała słów jednego z chłopców. Tego dnia, po raz kolejny w
jej pokoju zebrała się paczka osób, którą zwano ELITĄ. Jako, że Baśki i
Czarnego nie było przez dłuższy czas, reszta starała się powiedzieć, co ciekawego
wydarzyło się ostatnimi czasy. Magda zaczęła opowiadać o zdarzeniach, które
poprzedziły wyjazd Czarneckiego. W pewnym momencie przerwała jej Baśka.
- I wy uwierzyliście, że Piotrek byłby
zdolny do czegoś takiego? – dziewczyna patrzyła na swoich przyjaciół z lekkim
niedowierzaniem. – Co jak co, ale wasza trójka zna go od lat.
- No i właśnie dlatego wiemy, że
potrafi być skurwysynem – dobitna odpowiedź Kuby nieco ją zastanowiła.
- Sądzisz, że miałby powód? – drążyła
temat.
- Są rzeczy, o których nie musisz
wiedzieć, mała blondyneczko. Oooo… Przepraszam, mała, opalona ruda blondynko –
Dominik starał się, jakoś odwrócić uwagę dziewczyny od niewygodnych tematów. –
Swoją drogą co ci się stało w wygląd?
- O matko… - dziewczyna próbowała
pohamować wybuch śmiechu, z marnym skutkiem, ale jednak. – Byłam pewna, że ty
to będziesz darł na mnie ryja za wczoraj – powiedziała, gdy już się uspokoiła.
– Fryzjer, słońce, prostownica i farba – ot, co mi się stało.
- No, ale cycki też ci urosły – widać,
ten wieczór miał być pełen, rozbrajających komentarzy. Tym razem autorem zaskakującej
wypowiedzi był Kuba.
- Eee? Urosły? To chyba zasługa
stanika albo pływania – w tym momencie okazało się, że pannę Donovan można było
zawstydzić.
- Jaki burak! Opalenizna ci
czerwienieje. Lubię Cię, więc mogę ci dogryzać. Jeśli chodzi o to, że teraz
męczysz Czarnego, mam tylko jedną odpowiedź: zużyte zabawki powinno się
wyrzucać albo oddawać bardziej potrzebującym.
- Gaik, licz się pało ze słowami –
słowa przyjaciela zdenerwowały Piotrka.
- Spokojnie – dziewczyna położyła mu
rękę na ramieniu. – Ty mi nigdy nie wybaczysz? – te słowa skierowane były do
blondyna.
- Nie wracajmy do tego. Lepiej powiedz
mi, co robił Chester w Australii, skoro Magda widziała go koło waszego domu i
dlaczego tak ślepo wierzysz w to, że Czarny nie jest skurwysynem?
- Chester był u dziadków, potem tatek
przywiózł go do domu. Pies brata Wiktorii też miał tak na imię. Muszę przyznać,
że go polubiłam. Jeśli chodzi o Piotrka - rzecz w tym, żeby zaufać właściwej
osobie. Wtedy ma się pewność, co do niej.
- Czarny jest właściwą osobą? – do
pomieszczenia weszła kolejna osoba. Z pewnością nie był to wyczekiwany gość.
- Nie spodziewałam się, że Szymon
Wiśniewski przekroczy kiedykolwiek moje skromne progi. Nie wiem czego chcesz
tym razem, ale tak. Ufam wspaniałemu człowiekowi. I wierz mi, że nie uda Ci się
tego zepsuć.
- Donovan, uwielbiam te twoje
zapewnienia. Szkoda, że zawsze są bez pokrycia. Tobie, Czarnecki radzę, żebyś
zostawił ją jak najprędzej. Pchnie cię do ostateczności, ewentualnie skończysz
jak Wójcik. Wracaj do Emilki. Ona cię przynajmniej kocha.
Chłopak
wyszedł bez słowa pożegnania. O dziwo nikt nie przerwał ciszy, która zapanowała
w pomieszczeniu. Większość osób dziwnie patrzyła na Baśkę, która wtuliła się
mocniej w Czarnego. Weronika nie odezwała się dotąd ni słowem, ale jako
pierwsza przerwała milczenie.
- Ty go znasz?
- Tak, poznaliśmy się. Leżałam w
jednej sali z jego siostrą. Szymek, ma mi za złe, że mi się udało, a ona
umarła. Z jego słów wnioskuję, że oskarża mnie obecnie o całe zło świata.
- Jesteś silna, więc dasz sobie z nim
radę. Z resztą masz nas – uśmiech Łukasza mówił o wiele więcej od słów. – Ty
ufasz nam - my tobie. Znowu jesteśmy rodziną. Świat nie stanął na głowie,
chociaż nadal nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że nigdy więcej nie
sprowadzisz Czarniutkiego do poziomu minus jeden. Nie patrzmy jednak w
przeszłość, a jeśli będzie trzeba zmienimy nasze zasady…
- Lepiej w ogóle odrzućmy je
wszystkie!
- Kuba, nie przerywaj mi. Jako
przyszły prezydent tego kraju chcę mieć doskonałe zaplecze, więc muszę wam
posłodzić moi drodzy. Przydadzą się nawet żmije – spojrzał wymownie na
Weronikę. – No wiecie, Nika będzie świetną bronią na opozycję. Założymy partię,
dla której liczyć będzie się jedynie zaufanie. Oczywiście nikt z poza ELITY nie
będzie miał do niej wstępu.
- W takiej liczbie, nie wejdziesz do
parlamentu panie Mandela – odcień biały.
- Mówiłem już, że zmienimy zasady. Kto
nam zabroni napisać nową konstytucję?
- Co ty dzisiaj brałeś? Jeśli mam
słuchać takich głupot, proponuję, porozmawiajmy na poważny temat.
Rozmowy
o wszystkim i o niczym, przerywane wybuchami śmiechu trwały do późna. Nic w tym
dziwnego, w końcu po raz ostatni w podobnym gronie widzieli się w czerwcu. Na
szczęście dla nich skończyły się wakacje, więc nie było mowy o kolejnych
długich wyjazdach. Tęsknota miała trwać jedynie w godzinach nocnych.
Rozpoczynał się kolejny rok szkolny, ale jakoś ani trochę im to nie
przeszkadzało. To dziwne, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz