piątek, 18 stycznia 2013

27. Maska


Przyszedł do mnie roztrzęsiony. Miał spojrzenie, którego nie powstydziłby się wariat. Wystraszyłam się. Wydukał, że nie jest zabawką, a potem milczał przez dwie godziny. Nie wiedziałam co powinnam zrobić, powiedzieć… Czekałam więc cierpliwie w nadziei, że powie mi coś więcej. Udało się. Słowa płynęły, a mi robiło się słabo. Nigdy nie podejrzewałabym, że Baśka potrafiła tak doskonale grać. Jej dziwne zachowanie w stosunku do Szymona byłam w stanie zrozumieć. Wkurzyła się. No ok, miała prawo. W sumie to sama pewnie chciałabym mu dołożyć. Przegięciem jednak było nazwanie Piotrka zabawką. Okazało się, że nabrała nas wszystkich. Stado baranów po raz kolejny uwierzyło w kłamstwo. W nerwach powiedziałam mu, że powinna dostać za swoje. Nie podejrzewałam, że obudziłam w nim dawnego skurwiela. Teraz to on przywdział maskę.
Dwa dni po tym dziwnym wybuchu Baśki, Piotrek z resztą ELITY siedział w EB. Jego dziewczyna nie została powiadomiona o owym spotkaniu. Nie odpisywał jej, podobnie jak przyjaciele. Po raz kolejny wydali wyrok skazujący, nie pozwalając na to, by winna mogła się bronić.
Atmosfera była całkiem przyjemna. O dziwo wszystkim dopisywał humor, co dziwiło Szymona. Chłopak spodziewał się, że Piotrek będzie podłamany, a tymczasem słyszał żarty i oceny dziewczyn wijących się na parkiecie. W pewnym momencie zobaczył jak kolega idzie w kierunku jednej z dziewczyn i zaczyna z nią tańczyć. Nie świadomy tego, co działo się w głowie Czarnego, doszedł do wniosku, że Donovan ulokowała swoje uczucia w niewłaściwym chłopaku. Tylko on był świadomy tego, że udało mu się skrzywdzić blondynkę. Odebrał jej najważniejszą osobę w jej życiu. Tylko czemu nie miał z tego powodu satysfakcji?
Tymczasem Piotrek świetnie bawił się w towarzystwie nowo poznanej dziewczyny. Była o rok starsza i chodziła do gimnazjum dla ludzi, którzy nie mieli ochoty zostać sportowcami. Niestety nie chciała dać mu swojego numeru. Prosił, później zaczął nalegać i nic z tego. Fascynowała go nie tylko wyglądem, ale i swoim uporem. Postanowił, że nie odpuści jej. Resztę wieczoru spędził w jej towarzystwie. Później zaproponował, że ją odprowadzi. Przystała na to.
- Tu mieszkam – powiedziała po dwudziestu minutach spaceru. Przystanęli przed bramką. Żadne nie chciało się pożegnać.
- Będę wiedział, gdzie mam cię szukać – mówiąc te słowa, uśmiechnął się szelmowsko. W jego głowie pojawił się obraz pewnej blondynki, poczuł ukłucie w sercu, ale nie zważał na to. – Podasz mi w końcu swój numer?
- Skąd mogę mieć pewność, że nie jesteś z tych, którzy bawią się dziewczynami?
- Nie możesz jej mieć. Podałaś mi swoje imię, wiem, w której szkole się uczysz, pozwoliłaś mi na spacer z Tobą, kolejnym krokiem powinien być numer telefonu.
- Skąd wiesz, że cię nie okłamuję?
- Bo twoje oczy mówią mi, że ci się podobam. Podejrzewam, że nie chcesz wyjść na szmatę. Nie bój się, przy mnie ci to nie grozi. Poza tym nie mam zwyczaju bawić się dziewczynami. Jesteście zbyt piękne, by was krzywdzić – zaczął kłamać. Przecież chodziło mu o to, by zabawić się kosztem Baśki.
- Jesteś strasznie pewny siebie…
Nie pozwolił jej skończyć. Pocałował ją pomimo wyrzutów sumienia, które nękały go przez cały wieczór. Postanowił przecież, że da Donovan nauczkę. Przecież z nim się nie zadziera.

1 komentarz:

  1. ten rozdział powinien się nazywać "zwierzęcej natury ciąg dalszy", zdecydowanie tak. Nie podobał mi się ten okropny, niegodny wręcz twojego pióra skrót wydarzeń z klubu. Lenuś, misiu, toż to karygodne, tak brutalnie przerywać wydarzenia, przenosząc nas nagle pod dom jakiejś dziewczyny. Piotrek ją choć trochę poznał - ja nie. I gdzie tu sprawiedliwość? :D
    Tak czy siak, choć krótko, było ciekawie i całkiem ładnie. Czemu nie chwaliłaś się, że wróciłaś? :)

    OdpowiedzUsuń