poniedziałek, 30 lipca 2012

13. Prawie jak kardiologia


Potraficie sobie wyobrazić, jak to jest, gdy jeden z przyjaciół cierpiał przez głupią dziewczynę, która jednocześnie jest dla was bardzo ważna, a drugi, który dotychczas był do niej wrogo nastawiony, nagle zmienia zdanie? Nie rozumiałam postępowania Piotrka. Byłam zła na niego, na nią, na nich… Nie byłabym sobą, gdybym nie wyleciała do niego z mordą. Wydzierałam się na niego dobre pół godziny. W tym czasie Czarny, jak przystało na dobrze wychowanego chłopaka ani razu nie wszedł mi w słowo. Byłam mu za to wdzięczna. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że tylko dlatego powiedziałam wszystko, co chciałam. Gdyby powiedział chociaż słowo, zaczęłabym się z nim wykłócać, a na koniec i tak przyznałabym mu rację. Zawsze tak było. Pozwolił mi się wygadać. Po tym jak już się uspokoiłam zapytał tylko, czy mam go za idiotę. Nie odpowiedziałam. Zmienił temat rozmowy. Nie chciał rozmawiać o tym, co jest pomiędzy nim i Blondy. Zmartwiło mnie to. Przywykłam jednak do tego, że omijał drażliwe tematy. Widocznie ten był kolejnym z nich. Nie naciskałam więc i zaczęliśmy gadać o mnie, o Kubie i o reszcie. O Baśce nie wspomnieliśmy.
To była sobota, a następnego dnia wpadł do niego Gajos. Nawet on nie wyciągnął z Czarnego prawdy. Z jakiegoś powodu nie rozmawiał z nami o niej. Nie chciał, czy nie mógł?
Poranek był szarobury, a niebo zdawało się płakać. Pobudka w takie dni jak ten wydaje się bezsensowna. W planach był przecież popołudniowy wypad na kamieniołom. Pogoda postanowiła zepsuć niedzielne plany Piotrka. Chłopak nienawidził szarości, deszczu i tego smutku, który wywoływał. Życie wydawało się niezwykle beznadziejne, gdy patrząc przez okno, nie widział kolorów. Gdy niebo pokrywały chmury, dla chłopaka było jasne, że dzień nie będzie zaliczony do udanych. To słoneczna pogoda nastrajała go pozytywnie. Ostatnimi czasy aura sprzyjała jego wycieczkom. W sąsiedniej wsi był pewien kamieniołom, który z braku funduszy przestał być eksploatowany. Kopalnia wapienia miała może dwadzieścia lat, gdy przestała przynosić zyski. Wszystko zostało zamknięte, maszyny wywiezione. Można powiedzieć, że została osamotniona… Co oczywiście nie było prawdą, gdyż wciąż pracowali tam ochroniarze. Potem zarząd innego kamieniołomu postanowił zakupić obiekt i w ten sposób ożywić gospodarkę gminy. Jednakże to miejsce było dla Piotrka szczególne z całkowicie innego powodu. Właśnie tam, prawie miesiąc temu poznał tajemnicę Baśki Donovan. W jego pamięci wciąż brzmiały słowa spowiedzi dziewczyny, nadal widział niewysłowiony ból w jej oczach. Od tamtego dnia wiele się zmieniło. Zaczął inaczej ją oceniać, krytykował, ale nie tak jak dotychczas. Nie kłócił się z nią, a słuchał tego, co miała mu do powiedzenia. Wczorajszego dnia Magda próbowała wydobyć z niego, co tak właściwie jest pomiędzy nim, a blondynką. Nie odpowiedział, bo nie znał odpowiedzi na jej pytanie. Zmienił temat rozmowy, by nie okłamywać przyjaciółki. Nie mógł przecież zdradzić sekretu, który powierzyła mu Baśka. Musiała sama im o tym powiedzieć. Po wyjściu Majki uzmysłowił sobie, że pewne barwy stały się dla niego ważne. Biel skał wapiennych, zieleń otaczającej kamieniołom przyrody, złote refleksy w blond włosach, żółć śmierdzących, dzikich kwiatków, którymi się zachwycała, czerwień jej bluzy, błękit nieba – to były kolory, za którymi tęsknił.
Co tak właściwie było między Piotrkiem i Baśką? Tego nawet sam Szatan nie był pewien. Wszystko zaczęło się w dniu pierwszego września roku dwa tysiące i pięć. Wtargnęła do jego świata i nie miała zamiaru przepraszać. Stała się wrogiem, który potem stał się kimś lubianym, by w końcu stać się przyjacielem. Widywał ją ciągle. Zdołał ją doskonale poznać, a jej nieobecność wpływała na niego niekorzystnie. Przyzwyczaił się do niej. Zaczął się jej zwierzać, zarażał swoimi pasjami. Każda chwila spędzona z Baśką była ważna. Oboje zdawali sobie sprawę, że pewnego dnia coś może pójść nie tak. W końcu odrzucili wszystkie swoje zasady. Mieli nie zwracać na siebie uwagi, a zainteresowali się sobą. Mieli się nie wiązać, jednak coś ich połączyło. Mogli stracić wszystko…
Późnym popołudniem Piotrek Czarnecki był w bojowym nastroju. Wszystko to za sprawą pewnej dziewczyny, której nie szczędził gorzkich słów zawodu.
- Głupia blondynka! Nawet nie raczy odpisać!!! – krążył po pokoju, co chwilę zerkając na wyświetlacz telefonu i na ekran monitora, w oczekiwaniu na upragnioną wiadomość. Sam nie wiedział, czemu tak się przejmuje z powodu braku odzewu ze strony dziewczyny. Jednakże był zdenerwowany. – Jestem skończonym kretynem…
- To fakt…
- Anka, weź wyjdź z mojego pokoju.
- Powinieneś odnosić się do siostry z większym szacunkiem – jak się okazało dziewczyna nie była sama. – Wpadłem, bo pogoda jest do dupy i w sumie pogadać chciałem. Nie bój nic, z pustymi rękami nie przyszedłem.
- Gaik, nie potrząsaj tak tą łapą, bo mi cholera piwo na pysk wystrzeli… Siemasz stary. Wyczułeś chyba, że mam problemy natury psychologicznej…
- Chciałeś powiedzieć kardiologicznej.
- Aniu, widzisz ten brązowy prostokąt z taką złoconą gałką? To są drzwi. Sprawdź, czy przypadkiem nie ma cię po drugiej stronie.
- Kretyn.
- Czarneccy to się kochają… A tak swoją drogą to coś ostatnio głośno o tobie w naszej ELICIE i po szkole dziwne słuchy chodzą. Czarny, mi chyba możesz powiedzieć co się dzieje.
- A co ma się dziać?
- Ty i Baśka?
- Weź rozbieg i pierdolnij się w ten blond łeb. Powinno Ci się myślenie rozjaśnić. To, że ty dla niej ocipiałeś nie oznacza, że i ja wpadłem. OK, może już nie kłócimy się dwadzieścia cztery na siedem, ale nic poza tym się nie zmieniło. Może miałaby u mnie szansę, gdyby nie była wcześniej twoją dziewczyną. Jesteś dla mnie bratem, a czegoś takiego bratu się nie robi. Z resztą wiem doskonale co przeżywałeś po rozstaniu z nią, ja się na to nie piszę.
- Dobrze, że mam Nikę, w przeciwnym razie zapewne nadal lizałbym rany. Czarny, uważaj na Baśkę. Ta bestia atakuje znienacka. Nawet się nie zorientujesz, a zaczniesz za nią tęsknić. To czarownica, która rzuci na ciebie urok. Co prawda nie wierzę, że mógłbyś się w niej zakochać, ale trzymaj się od niej z daleka.
- Nie zniósłbyś myśli, że może być z kimś innym?
- To nie o to chodzi. Mam do niej żal, trudno żebym nie miał, ale nic poza tym. Tyle, że poznałem się na niej… Ona nie jest warta zachodu. Nie dorosła do związków. Zawróci człowiekowi w głowie, a potem salwuje się ucieczką. Głupia małolata. Obecnie mam porównanie i wiem, że Baśka psychicznie zatrzymała się na poziomie dziesięciolatki. Może i ma cycki i niezłą dupę, ale żałuję, że w głowie ma pstro. Żaden facet nie zasługuje na piekło, które mogłaby mu zgotować.
- To nie do końca prawda.
- Czarny, czy ty przypadkiem nie zadurzyłeś się w niej? – Dominik spojrzał z niepokojem na Piotrka.
- Nie, po prostu miałem szansę poznać ją od innej strony. Nie mówmy o tym, bo to prawie kardiologia jest. Z resztą ileż można w kółko o tym samym?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz